REKLAMA
pon. 27 października 2014, 08:52

Rp czy OTC – część 2

W Polsce istnieje grupa leków, które posiadają jednocześnie dwie kategorie dostępności – Rp i OTC. Oznacza to, że określone preparaty można kupić w aptece bez recepty, podczas gdy inne z tą samą substancją leczniczą dostępne są wyłącznie z przepisu lekarza. Bardzo często nie ma między nimi żadnych różnic z wyjątkiem ceny i sposobem zredagowania ulotki. Dlaczego więc tak się dzieje? Zdaniem Prezesa Urzędu Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych ma to ułatwiać samoleczenie jednocześnie nie wykluczając refundacji tych samych leków dla pacjentów stosujących je przewlekle.

Wtóruje mu dr hab. n. med. Ewa Bałkowiec-Iskra – członkini Komisji ds. Produktów Leczniczych URPL – która taką sytuację również ocenia pozytywnie: „Z punktu widzenia lekarza dostępność zarówno w kategorii OTC jak i Rp jest bardzo ważna. Pacjenci uprawnieni do otrzymania leku refundowanego muszą zgłosić się po receptę, co umożliwia tez kontrolę stosowania leku we właściwych wskazaniach (ważne dla finansowania). Z drugiej strony, we wskazaniach łatwo rozpoznawalnych przez pacjenta i przeważnie wymagających krótkotrwałego leczenia lek może być wydany przez farmaceutę bez wizyty u lekarza. Obie sytuacje są korzystne dla 3 stron – zarówno pacjentów, farmaceutów jak i lekarzy. Pacjentów należy po prostu poinformować, że jeśli mają wskazania do uzyskania leku refundowanego powinni zgłosić się po receptę do lekarza.”

Teoria vs Rzeczywistość

Niestety to co w założeniu wydaje się jasne i przejrzyste, w praktyce utrudnia pracę farmaceutów i niekoniecznie służy samym pacjentom. Nie wszystkie leki o podwójnych kategoriach dostępności są refundowane w wersji Rp. Takie preparaty jak No-Spa Forte, Telfexo czy Aerius nie znajdują się w wykazie leków refundowanych, zatem pacjent otrzymujący z przepisu lekarza nie zyskuje nic (oczywiście z wyjątkiem inwalidów wojennych, dla których wszystkie leki o statusie Rp są darmowe).

Niezbyt trafiony jest też argument o podpowiadaniu pacjentowi przez farmaceutę o możliwości zgłoszenia się do lekarza po receptę na konkretny lek w sytuacji gdy ma on wskazania do uzyskania go w wersji refundowanej. W jaki sposób farmaceuta na nabyć wiedzę temat tego czy dany pacjent posiada wskazania do stosowania określonego leku? To co o swoich dolegliwościach mówi w aptece pacjent nie zawsze pokrywa się z prawdą i późniejszą diagnozą lekarza. Poza tym takie „doradzanie” ze strony farmaceuty, może prowadzić do konfliktów z lekarzami – szczególnie kiedy pacjent domaga się zniżki na swój lek, „bo aptekarz powiedział, że mu się ona należy”. Kwestia ta była nawet tematem apelu Prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej Macieja Hamankiewicza, który znalazł się w jego liście do Prezesa Naczelnej Izby Aptekarskiej 27 lipca 2012 roku. Jasno z niego wynika, że kwestia wskazań i poziomu odpłatności za lek należy do kompetencji lekarza i nie może być kwestionowana ani sugerowana przez farmaceutę.

Jednak tym co najbardziej utrudnia pracę farmaceutom, szczególnie w kontekście racjonalizacji terapii lekami o podwójnych kategoriach dostępności, jest możliwość kierowania ich reklamy do opinii publicznej. To zresztą prowadzi to kolejnego paradoksu, który jest jedną z przyczyn nadużywania leków w Polsce…

Reklamowy paradoks

Współistnienie leku w dwóch kategoriach dostępności skutkuje paradoksem, który jednocześnie umożliwia i zabrania reklamy tego samego leku. Artykuł 57 ustawy Prawo Farmaceutyczne mówi między innymi, że reklama skierowana do publicznej wiadomości nie może dotyczyć:

  • leków wydawanych wyłącznie na podstawie recepty
  • leków umieszczonych na wykazach leków refundowanych oraz dopuszczonych do wydawania bez recepty o nazwie identycznej z umieszczonymi na tych wykazach

Paradoks polega więc na tym, że producent nie może reklamować leku No-Spa Forte, ponieważ jest on wydawany na receptę, ale zakaz ten nie dotyczy już leku No-Spa Max, który posiada kategorię OTC. Oba leki, co już wcześniej wykazaliśmy, absolutnie niczym się nie różnią. Drobna zmiana nazwy leku dopuszczonego do sprzedaży bez recepty, w stosunku do jego bliźniaka Rp sprawia, że zakaz reklamy nie obowiązuje.

Korzystają z tego również producenci takich preparatów refundowanych jak Allertec (OTC = Allertec WZF), Furaginum (OTC = Urofuraginum), Controloc (OTC = Controloc Control) i jeszcze wielu innych. Mając w pamięci, że za lek uznajemy konkretną substancję leczniczą odpowiedzialną za określony efekt terapeutyczny dochodzimy do sytuacji, w której tak naprawdę dozwolona jest reklama leku refundowanego – tylko dlatego, że w wersji OTC nieznacznie została zmieniona jego nazwa handlowa.

Reklama dźwignią… samoleczenia?

Reklama produktów leczniczych jest jedną z głównych przyczyn nadmiernej konsumpcji leków w Polsce. Nie bez powodu największym reklamodawcą w Polskich mediach jest firma Aflofarm, która tylko od początku tego roku do końca sierpnia przeznaczyła na ten cel 728,3 mln zł I wcale nie były to pieniądze zainwestowane w edukację pacjentów na temat właściwego i racjonalnego zażywania leków. Celem reklamy zawsze jest zachęcenie potencjalnego konsumenta do zakupu reklamowanego produktu – niezależnie od jego rzeczywistych potrzeb. W tym kontekście produkty lecznicze niczym nie różnią się od proszków do prania, podpasek czy jogurtów. Skuteczność tej strategii potwierdza fakt, że Aflofarm jest obecnie liderem w sprzedaży leków OTC i suplementów diety w naszym kraju.

Paradoksalnie reklama leków OTC jest też największym wrogiem farmaceutów, którzy stanowią ostatnią i niekiedy jedyną szansę na racjonalizację samoleczenia pacjentów rezygnujących z wizyty u lekarza. Coraz częściej autorytet aptekarza przegrywa z treścią i formą reklamy obiecującej konsumentowi natychmiastowe uzdrowienie – mimo obowiązkowej informacji o konieczności przeczytania ulotki lub skonsultowania się z lekarzem lub farmaceutą. Pojawiający się w reklamach „eksperci” przebrani w białe fartuchy, edukują pacjentów o zaletach stosowaniach rekomendowanych przez nich preparatów. Uzbrojony w tę wiedzę pacjent nie chce już słuchać farmaceuty w aptece, który próbuje wypytać go o objawy dolegliwości i zarekomendować preparat lepszy i bardziej właściwy od tego z reklamy. Czy tak powinno wyglądać samoleczenie? Zastanówmy się jak wyglądałyby wizyty pacjentów w gabinetach lekarskich, gdyby dopuszczalna była reklama skierowana do publicznej wiadomości wszystkich leków – również tych dostępnych na receptę?

Jakby tego było mało producenci w pogoni za klientem nierzadko przekraczają granice Prawa Farmaceutycznego dokładnie precyzującego co jest, a co nie jest dozwolone w reklamie produktu leczniczego. Dowodem tego są coraz częstsze decyzje Głównego Inspektora Farmaceutycznego nakazujące wstrzymanie emisji konkretnych reklam. Nierzadko wprowadzają one pacjentów w błąd co do zakresu jego działania, jak to miało miejsce w niedawnej reklamie preparatu Undofen Max, gdzie w treści reklamy znalazły się wskazania do stosowania nie ujęte w Charakterystyce Produktu Leczniczego (skargę w tej sprawie rozpatruje obecnie Rada Reklamy). Z tego samego powodu w ciągu ostatnich miesięcy zakazano też reklamy dwóch produktów firmy USP Zdrowie – Ibuprom Max Sprint i Ibuprom.

Społeczna świadomość

Wszelkie rozważania na temat bezpieczeństwa leków, samoleczenia i dostępności produktów leczniczych bez recepty powinny zakładać ryzyko ich niewłaściwego zastosowania przez pacjentów. Pacjentów, którzy nie posiadają wiedzy na temat ich działania i bardzo często ignorują ostrzeżenia zawarte w ulotkach. Wszystkie leki dopuszczone do obrotu w Polsce są preparatami dokładnie przebadanymi, a więc z założenia bezpiecznymi. Ważna jest jednak umiejętność posługiwania się lekiem. W tej kwestii w Polsce jest jeszcze wiele do zrobienia. Lek niewłaściwie stosowany, a nawet źle przechowywany, może stać się źródłem występowania fatalnych dla pacjenta zdarzeń.

W celu zwiększenia społecznej świadomości na temat właściwego stosowania leków Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych zainicjował w 2007 roku akcję Lek Bezpieczny. Ma ona na celu uświadomienie społeczeństwu zasad bezpiecznego stosowania leków, przeciwdziałanie nieuzasadnionemu nadużywaniu leków, a także wyeliminowanie stosowania leków pochodzących z nielegalnych źródeł, będących poza oficjalnym obiegiem farmaceutycznym, nie dopuszczonych do obrotu przez URPL. Poza tym celem akcji jest też uwrażliwienie pacjentów na możliwość występowania działań niepożądanych związanych z terapią oraz uświadomienie zagrożeń wynikających z interakcji leków, w tym także interakcji leków i żywności oraz suplementów diety.

Kto wie najwięcej o świadomości społeczeństwa na temat prawidłowego zażywania leków? Oczywiście farmaceuci. To oni codziennie w swojej pracy spotykają się z pacjentami, którzy zdradzają zatrważającą beztroskę i niewiedzę w kwestii samoleczenia. Zarówno osoby młode jak i starsze często nie zważają na to, że leki sprzedawane bez recepty, reklamowane jako bezpieczne i skuteczne, także mogą powodować skutki uboczne jeśli przyjmowane są jednocześnie z innymi lekami. Czy akcja społeczna Lek Bezpieczny jest w stanie to zmienić? Niech odpowiedzią na te pytanie będzie fakt, że przez ostatnie 7 lat jej trwania wartość rynku leków OTC w Polsce wzrosła o kilkadziesiąt procent. Spory w tym udział rosnącej liczby substancji leczniczych dostępnych bez recepty…

A już w wkrótce kolejne części artykułu, w których zdradzimy kto odpowiada w Polsce za rosnącą liczbę leków OTC i ujawnimy kontrowersyjne fakty dotyczące zmiany kategorii dostępności leków z ostatnich miesięcy…

Przeczytaj też pierwszą część artykułu