REKLAMA
czw. 11 lutego 2021, 14:21

Trowafloksacyna – antybiotyk dla Afryki

Choć ta historia w zaskakujący sposób przypomina fabułę filmu „Wierny Ogrodnik”, nie jest literacką fikcją. To kolejna mroczna teczka w farmaceutycznym Archiwum X, która ujrzała światło dzienne dzięki wnikliwości dziennikarzy i odwadze pojedynczych świadków.

W 2007 roku złożony został w amerykańskim sądzie pozew rządu nigeryjskiego oskarżający koncern Pfizer o liczne zaniedbania formalne w czasie testowania leku.
W 2007 roku złożony został w amerykańskim sądzie pozew rządu nigeryjskiego oskarżający koncern Pfizer o liczne zaniedbania formalne w czasie testowania leku (fot. Shutterstock)

Był rok 1996, kiedy mała, dziesięcioletnia dziewczynka w Nigerii zachorowała na szalejącą w jej regionie groźną chorobę – meningokokowe zapalenie opon mózgowych. Nie znamy jej imienia. Zanim wiadomość o jej chorobie dotarła do Stanów Zjednoczonych, całą jej dziesięcioletnią historię ukryto pod kryptonimem „numer 6587-0069”. Dziewczynka ważyła niecałe 19 kilogramów i z każdym dniem jej stan się pogarszał. Gorączka nie chciała spadać, mały organizm opadał z sił, a rodzice widząc dookoła skutki choroby u innych dzieci, powoli tracili nadzieję.

Trzeciego dnia choroby od sąsiadów usłyszeli jednak przełomową nowinę. W niedalekiej okolicy stacjonuje obóz z zagranicznymi lekarzami, którzy za darmo podają leki mające zwalczyć śmiercionośną chorobę. Rodzice dziewczynki nie wahali się ani chwili – to mogła być ostatnia szansa dla ich córki.

Lekarze z obozu medycznego pobrali od dziewczynki próbkę płynu mózgowo-rdzeniowego, by potwierdzić diagnozę meningokokowego zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, a następnie zarejestrowali małą pacjentkę jako nr 0069 w miejscu badania nr 6587 w eksperymencie nr 154-149. Uwzględniając wagę dziewczynki, podano jej 56 miligramów trowafloksacyny, antybiotyku produkowanego przez koncern Pfizer pod nazwą Trovan.

Następnego dnia stan dziewczynki uległ znacznemu pogorszeniu – nie wstawała z łóżka, nie poznawała również rodziców. Pod wieczór jedna z jej gałek ocznych zamarła w miejscu, wpatrując się w nieruchomy punkt w przestrzeni. W raporcie medycznym umieszczono lakoniczną informację: „dawka leku kontynuowana bez zmian”. Dziewczynka zmarła trzeciego dnia od momentu przyniesienia jej do punktu medycznego. W aktach sprawy można przeczytać „wynik: zgon”.

Krytyczny rok 1996

Meningokokowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych to choroba budząca szczególną grozę, również w krajach pierwszego świata. Jej podstępne objawy często imitują banalną infekcję górnych dróg oddechowych, by w kilka godzin rozwinąć się tak dramatycznie, że nawet podanie skutecznego i szybko działającego antybiotyku może okazać się spóźnione. Wczesne rozpoznanie choroby jest trudne, a w niektórych sytuacjach wręcz niemożliwe. Szczęśliwie dla dziesięciolatek z innych regionów świata mogą one być zaszczepione we wczesnym dzieciństwie. Mała Nigeryjka nie miała takiej możliwości, a w 1996 roku w jej kraju rozpętała się prawdziwa epidemia zapalenia opon mózgowych.

W tym rejonie Afryki choroba meningokokowa zbiera szczególne żniwo – rokrocznie w porze suchej dochodzi do wzrostu zachorowań i śmiertelności. Szacuje się, że z powodu zakażeń meningokokami umiera około 5000 osób, głównie w wieku dziecięcym i nastoletnim. Liczba nowych zachorowań zmniejsza się zwykle drastycznie wraz z nadejściem deszczu. W 1996 roku wszystko było jednak inaczej. Kraj pochłonęła epidemia, która zdawała sobie nic nie robić z pory deszczowej czy wysiłków miejscowych medyków. Przez okres trzech miesięcy odnotowano ponad 109 000 przypadków meningokokowego zapalenia opon mózgowych i 11 717 zgonów.

Jak oceniasz artykuł?

Twoja ocena: Jeszcze nie oceniłeś/aś artykułu

Udostępnij tekst w mediach społecznościowych

0 komentarzy - napisz pierwszy Komentujesz jako gość [ lub zarejestruj]