Na początek postać „najlepszego farmaceuty świata” – czyli Russella z serialu „Dwóch i pół”. Właściciel apteki jest znany z używania i sprzedaży nielegalnych leków oraz utrzymywania trzech byłych żon. Jako dobry kumpel, Russell z własnej inicjatywy załatwia Charliemu receptę na preparat z kodeiną, a kiedy Charlie prosi o tabletki nasenne, Russell przekonuje go, aby zamiast nich kupił coś naturalnego – leczniczą marihuanę. Wieloletni przyjaciel z apteki pojawia się na pogrzebie Charliego i w rozmowie z Alanem wycenia swoją znajomość z Charliem na 38 tys. dolarów – tyle według niego Charlie był mu winien za załatwione narkotyki.
Nieco mniej wyluzowany jest farmaceuta George z serialu „Gotowe na wszystko”. George ma w sobie coś z psychopaty. Szaleńczo zakochuje się w Bree, która traktuje go po przyjacielsku, więc George postanawia walczyć o Bree wszelkimi sposobami – postanawia zgładzić jej męża, doktora Rexa. Rex zaopatruje się w aptece George’a w leki nasercowe, ale George celowo je zamienia na preparat z potasem. Lekarze nie mogą zdiagnozować przyczyny coraz gorszego samopoczucia Rexa. Po pewnym czasie Rex umiera na skutek powikłań, wynikających z hiperkaliemii. Na krótko przed śmiercią dowiaduje się od kolegów po fachu, że padł ofiarą otrucia. Rex umiera w przeświadczeniu, że otruła go własna żona. Po śmierci Rexa i kolejnych manipulacjach George zaręcza się z Bree, z drogi do swego szczęścia „usuwając” kolejnego rywala, terapeutę Bree, który przejrzał grę operacyjną aptekarza. Jednak historia George’a nie ma szczęśliwego zakończenia, bo w końcu to amerykański serial, więc zło musi zostać ukarane.
Jako humorystyczny kontrapunkt można wymienić polskie seriale z aptekarskim wątkiem. W latach 1989-1991 widzowie TVP mogli śledzić losy bohaterów serialu „W labiryncie”. Jako, że znam go tylko z relacji naocznych świadków, posiłkuję się Wikipedią, według której „osią fabuły są perypetie Ewy Glinickiej (Agnieszka Robótka-Michalska, potem Beata Rakowska), absolwentki farmacji, która po śmierci narzeczonego rozpoczyna pracę w Pracowni Farmakodynamiki Instytutu Farmakologii Klinicznej. Trafia w sam środek intryg między pracownikami naukowymi Instytutu, których życie osobiste także jest pełne codziennych trosk, nieszczęść, ale i radości.”. Moi świadkowie twierdzą, że praca farmaceutek polegała w dużej mierze na piciu kawy i paleniu papierosów, ale „serial trzymał poziom”. Nieco inaczej było, co akurat mogę potwierdzić, z kolejną produkcją twórców „W labiryncie”. Mowa o „Klanie” z wątkiem farmaceutycznym w postaci „Apteki pod Modrzewiem” i aptekarską gałęzią rodziny Lubiczów-Chojnickich. Kolejny polski serial, „Teraz albo nigdy”, z Martą Żmudą-Trzebiatowską, jako farmaceutką Martą, wspominam z uśmiechem.
W czasie jego emisji pracowałam w aptece, sąsiadującej z „serialową apteką”. Niektórym pacjentom świat przedstawiony nakładał się na świat rzeczywisty (co najprawdopodobniej świadczy o tym, że twórcom udało się wiernie oddać klimat i tajniki naszego zawodu), więc mówili np. „Pójdę sprawdzić, może w tej aptece z filmu mają mój lek” albo „A w tamtej aptece, u pani Marty, krople na serce są o dwa złote tańsze, niż u was”.
Skoro już jesteśmy przy urodziwych farmaceutkach, nie sposób pominąć jeszcze jednego amerykańskiego serialu. Oddajmy głos ekspertowi w sprawach damsko-męskich, Barney’owi Stinsonowi z serialu „Jak poznałem waszą matkę”. „Zaczęło się 2,5 mln lat temu, kiedy najseksowniejszym zawodem świata było zbieractwo” – tak zaczyna się wywód Barney’a na temat najbardziej pożądanej profesji u płci pięknej. Barney wyjaśnia swojemu kumplowi Tedowi, że rozwój technologii zmienił najseksowniejszy zawód świata i kolejną seksowną profesją było pielęgniarstwo. Potem, jak mówi Barney, „człowiek wzleciał w niebo, a kobiety zostały stewardessami”. A jeszcze później „człowiek uznał, że pora zacząć brać leki, a seksowne dziewczyny zaczęły reklamować lekarzom leki na to, co i tak wywoływały samym wejściem”. „Zapoluj ze mną na farma-laski”, namawia Barney Teda (skutki uboczne to m.in. utrata ubrania i zadyszka).
I chociaż Barney ma na myśli przedstawicielki medyczne, to zawsze, kiedy słyszę nazwę farma-laski, odnoszę ją do pań z całej branży farmaceutycznej. W końcu, to tylko malutka nadinterpretacja, a znacznie poprawia nastrój. Bo, jak mówi Barney w innym odcinku, „When I get sad, I stop being sad and be awesome instead. True story.” (Kiedy robię się smutny, natychmiast przestaję być smutny i staję się wspaniały). Prawdziwa historia.