Zaczynano dość przaśnie. W 1933 roku jako środek odchudzający polecano dinitrofenol, dziś służący głównie stolarzom i producentom mebli do konserwacji drewna. Pobudzał on termogenezę, przyspieszając spalanie tłuszczu, jak łatwo jednak można się domyślić, koszt spalania był dość wysoki. Dinitrofenol uszkadzał wątrobę, powodował neuropatię, a nawet udary mózgu. W maju 2013 przeżył w polskiej świadomości swój niechlubny renesans, powodując zgon młodej dziewczyny po zażyciu DNP Burner. Stosowanie blisko stuletnich środków odchudzających zdecydowanie nie jest bezpieczne.
Aby pozbyć się zbędnych kilogramów wykorzystywano także swoiste koktajle o piorunujących składach, w stylu: amfetamina, tyroksyna, efedryna, diuretyk tiazydowy, strofantyna. Co gorsza, bez problemu znajdowano chętnych do ich przyjmowania, mimo opisywanych w literaturze zgonów młodych ludzi i ciężkich powikłań. Medycyna była kiedyś znacznie bardziej radykalna w swoich działaniach.
Fenfluramina i jej siostra deksfenfluramina, przy poprzednich lekach, wydawały się za to łagodnymi owieczkami. Działając na przekaźnictwo serotoninergiczne, ułatwiały stosowanie niskokalorycznych diet i uzyskanie znaczącej redukcji masy ciała. Jednym słowem, leki te chciały pobić czekoladę jej własną bronią- zwiększeniem wydzielania hormonu szczęścia- serotoniny. Początkowo stosowano łatwiejszą w syntezie fenfluraminę, łącząc ją z fenterminą, w uroczo brzmiący kompleks Phen/Fen. Szczególnym osiągnięciem firmy Servier była deksfenfluramina- czysty izomer prawoskrętny, który nie wywołuje senności i działa ściśle na hamowanie apetytu. W białych rękawiczkach udało się jej wśliznąć na amerykański rynek i zmylić czujne oko FDA. To właśnie Stany Zjednoczone jednak pociągnęły deksfenfluraminę na medyczne dno. Ogromna rzesza pacjentów i szeroko zakrojone badania populacyjne, ujawniły to, co umknęło Europie. Lek powodował uszkodzenie zastawek serca oraz nadciśnienie płucne, a blisko 30% stosujących go pacjentów miało nieprawidłowe wyniki badania echokardiograficznego. Biorąc pod uwagę dzisiejsze statystyki częstości poważnych działań niepożądanych, zawartych w ulotkach najpopularniejszych leków, można uznać ten odsetek za mocno szokujący. W 1997, po pięciu latach dostępności, z polskich aptek rakiem wycofał się więc Isolipan- tabletkowa forma deksfenfluraminy. Z czekoladą jeszcze nikt nie wygrał.
Historia nam współczesna to sibutramina i rimonabant, skazane na los swoich poprzedników i umieszczone w zamkniętej szufladzie z napisem „nie zaglądać, jeśli Ci życie miłe”. Niełatwo być tabletką odchudzającą.
Jedno jest dziś pewne. Ten, kto da ludzkości cudowny środek, który rozprawi się z zalegającymi kilogramami, pozwalając przy tym na dalsze beztroskie leniuchowanie na kanapie, będzie opływał w dobra tego świata. Mam wrażenie jednak, że Natura jeszcze długo nie pozwoli się w tej dziedzinie przechytrzyć.