Wszystko przez kobiety! Nie znam dokładnych statystyk, ale zdecydowana większość środowiska farmaceutycznego to kobiety. Pewnie będzie ich z 80%. I nie ma w tym absolutnie nic złego, że to zawód sfeminizowany. Kobiety to cudowne istoty: troskliwe, kochające, empatyczne, mądre i pomocne. Idealnie nadają się do tej pracy. Potrafią cierpliwie wysłuchać problemów pacjentów, doskonale doradzić i pocieszyć. Niestety każdy kij ma dwa końce, a medal dwie strony. Wszystkie te cechy, które czynią z kobiet idealne farmaceutki, jednocześnie sprawiają, że jako grupa zawodowa jesteśmy beznadziejnie zniewieściali – również mężczyźni.
Kobiety w swojej trosce o rodzinę, dom i bezpieczeństwo finansowe, boją się twardo negocjować ze swoim pracodawcą. Nie domagają się szacunku i respektowania praw wynikających z Kodeksu Etyki Aptekarza RP, w obawie przed stratą pracy albo ucięciem premii. O solidarnym protestowaniu, kiedy wzywa do tego samorząd aptekarski, już nie wspomnę. Jako farmaceuta pracowałem z wielu aptekach z wieloma kobietami. Obserwując je zawsze dochodziłem do takiej samej konkluzji. Dla kobiety najważniejszy jest dom – i nie ma w tym nic złego. Niestety to sprawia, że dla dobra swojej rodziny są w stanie poświęć dumę zawodową i sprzedać wartości pielęgnowane przez pokolenia polskich aptekarzy. Będą się godziły na sprzedawanie przykasówki i udział w konkursach sprzedażowych, bo dostrzegą w tym szansę na dodatkowe zasilenie budżetu domowego – nie ma w tym nic złego, poza faktem, że szargają tym zaufanie do wykonywanego zawodu.
Kobiety nie interesują się polityką – w większości. Wystarczy spojrzeć na listy kandydatów do Sejmu. Baaa. Wystarczy spojrzeć na skład samorządu aptekarskiego. Można chyba śmiało pokusić się o stwierdzenie, że większość rad aptekarskich stanowią mężczyźni. I to w grupie zawodowej, gdzie 80% stanowią kobiety. O czym to świadczy? Kobieta po pracy myśli o domu, dzieciach, porządkach. Nie w głowie jej zebrania, spotkania i obrady. Dla niej najważniejsza jest rodzina – i nie ma w tym nic złego. Problem polega niestety na tym, że w samorządzie aptekarskim brakuje mocnej, babskiej ręki. Takiej, która postawiłaby do pionu jego członków (dwuznaczność niezamierzona) i zagoniła ich do pracy. A przy okazji wypędziła z izby narcyzów, uzurpujących sobie prawo do wszechwiedzy.
Mam takie ciche życzenie, by kolejnym prezesem NRA została kobieta. Chyba tylko taka zmiana gwarantuje odświeżenie samorządu i dopuszczenie do niego młodych. Kobiety doskonale organizują pracę, rozdzielają obowiązki i zarządzają kryzysem. Wystarczy spojrzeć co robią w domu, jak dbają o rodzinę. Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele z argumentów, które wyżej przytaczam, zostanie uznanych za szowinistyczne. Nie dbam o to, bo to nieprawda. To efekt wieloletnich obserwacji farmaceuty, męża i syna, doceniającego wysiłek kobiet, które ukształtowały go jako człowieka. Drogie Panie – potrzebujemy Was. Potrzebujemy Waszej obecności i zaangażowania w sprawy zawodowe. Od tego jak będzie wyglądała rola farmaceuty, zależy Wasza przyszłość. Wasza i Waszych rodzin. Osiem lat męskich rządów w NIA pokazało, że potrzebujemy babskiej ręki bardziej niż kiedykolwiek.