Tegoroczne wakacje upływają pod hasłem braku dostępności niektórych preparatów, w tym głównie tych wykorzystywanych w leczeniu niedoczynności tarczycy oraz cukrzycy. Praktycznie od samego początku widać było spore zaskoczenie wśród pacjentów, że czegoś nie mamy i nie możemy zamówić. Przyzwyczajeni, że nawet jak nie było, to mogliśmy to zdobyć. Nie przyjmowali do wiadomości, że teraz jest inaczej, reagując momentami sporym wzburzeniem. Na nic zdawały się próby załagodzenia oraz tłumaczenie.
Poniekąd rozumiem takie impulsywne reakcje, do momentu, kiedy zaczęto obrażać Nas, farmaceutów. Wtedy też do akcji wkroczyły media. Przyznam szczerze, że naiwnie liczyłam na rzetelność dziennikarską, której celem powinno być dotarcie do źródła problemu, wyjaśnienie go i przekazanie go w sposób zrozumiały dla opinii publicznej. Myślałam, że powstające materiały zmniejszą ilość i intensywność zapytań, ale przede wszystkim ostudzą emocje. Myliłam się…
Telewizyjna propaganda
Choć w teorii jestem odcięta od telewizji na własne życzenie, to jednak stały dostęp do internetu pozwala mi być na bieżąco z tym, co pacjenci widzą w swoich telewizorach. Byłam zawiedziona, że w przygotowanych materiałach skupiono się na procederze, który nie zaczął się teraz, nagle, a więc wywozowi leków za granicę. Owszem i tego nie można bagatelizować, ale czy akurat dotyczy to wspomnianych przypadków? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Na zaistniałą sytuację ma wpływ wiele czynników. Na pewno niemałe znaczenie miało zmniejszenie dostaw substancji czynnych w wyniku zamknięcia chińskich fabryk, które były ich jedynymi dystrybutorami…
Ponadto warto również zwrócić uwagę na zwiększający się popyt, a na co – jak się okazało – producenci nie byli gotowi. Od jakiegoś czasu obserwuję „modę na choroby tarczycy”. Cokolwiek niepokojącego zaczyna się dziać, każdy ma zbadać tarczycę. Nie trudno o jej nieprawidłowe funkcjonowanie w czasach tak zestresowanego społeczeństwa. Sama borykałam się z niedoczynnością tarczycy w trakcie studiów. Endokrynolog stwierdziła jednoznacznie, że dała o sobie znać właśnie w wyniku nadmiernego zdenerwowania utrzymującego się dłuższy okres. Z czasem sytuacja się unormowała, zmieniłam tryb życia i aktualnie nie przyjmuje żadnych leków. Jednak widać wyraźnie, że pacjenci z wygody wolą przyjąć pigułkę niż postarać się zmienić swoją codzienność.
Podobnie jest z metforminą, dość wdzięcznym (jeśli mogę się tak wyrazić) lekiem w leczeniu cukrzycy. Tylko ona również wykorzystywana jest również do uregulowania profilu lipidowego, a nawet przez niektórych do walki z dodatkowymi kilogramami! Tak więc znowu widać, jak grono potrzebujących się zwiększa. Trzeba pamiętać, że oba preparaty są bezpłatne dla seniorów, którzy w moim odczuciu nadużywają uzyskanych przywilejów. Pozwalam sobie na to stwierdzenie, ponieważ pracuję w typowo geriatrycznej aptece. Widzę, jak robią zapasy, jakby ze strachu, że dla nich zabraknie. Ma to nie tylko związek z ich mentalnością, z historią, ale współcześnie z propagandą w mass mediach.
Polityczna manipulacja
Ciekawa była także postawa prezentowana przez polityków. Skoro na problem dostępności składa się wiele czynników, to jak można było obiecywać szybką poprawę sytuacji? Z kolei zaś doraźnym rozwiązaniem miała być infolinia, dzięki której pacjenci mogli dowiedzieć się, gdzie lek jest możliwy do zdobycia. Tylko, jak mógł być dostępny, skoro dostaw z hurtowni nie było, a zapotrzebowanie wcale nie malało? U mnie towar, którym mogły jakimś cudem dysponować hurtownie, potrafi zniknąć w trakcie jednej zmiany. Jak może za tym nadążyć infolinia? I wiem, że nie nadążała, bo miałam kilku pacjentów, których musiałam odprawić z „przysłowiowym kwitkiem”. Gdzie w tym wszystkim logika?
I takie sprzeczne informacje wprowadzały jeszcze większy zamęt. Brak było wiarygodnych informacji. W takich sytuacjach budzi się we mnie potrzeba wychowywania społeczeństwa. Może brzmi patetycznie, ale jako córka nauczycielki, mam tę cechę gdzieś w sobie. Aczkolwiek skoro zawód farmaceuty jest postrzegany jako zawód z misją, to powinniśmy wszyscy podejmować takie próby?
Ja od początku każdemu pacjentowi, który przychodził z pretensją, z nieprawdziwą informacją czy wręcz absurdalnym stwierdzeniem starałam się tłumaczyć, wyjaśniać. Próbowałam przekazywać te sprawdzone informacje, a więc dostępne z wiarygodnych źródeł, takich jak chociażby „Mgr.Farm” bądź też od samych zainteresowanych, a więc hurtowni czy producentów leków. I niestety zauważyłam, że choć pacjenci migrowali i migrują z apteki do apteki, to niewielu z Nas potrafi zawalczyć z fałszywymi doniesieniami. Bo jak pisał polski felietonista Stefan Pacek – „Fakty zawsze się spóźniają. Plotki są szybsze”. Chciałabym, żebyśmy wspólnie mogli, ale przede wszystkim chcieli nad tym popracować i coś zmienić, dla korzyści Nas wszystkich.
Jak oceniasz artykuł?
Twoja ocena: Jeszcze nie oceniłeś/aś artykułuUdostępnij tekst w mediach społecznościowych
4 komentarze Komentujesz jako gość [zaloguj się lub zarejestruj]