REKLAMA
śr. 17 kwietnia 2019, 16:46

Jeszcze lek czy już narkotyk?

Według obowiązującego prawa, produktem leczniczym jest substancja posiadająca właściwości zapobiegania i leczenia chorób lub podawana w celu poprawienia lub modyfikacji fizjologicznych funkcji organizmu. Niestety, ostatnia część definicji zdaje się być coraz częściej wykorzystywana w nieodpowiedni sposób.

Koszt zakupu alternatywnego leku przy braku refundacji to od 160 zł do 780 zł za opakowanie (fot. Shutterstock)
Od jakich leków mogą uzależnić się pacjenci? Jakie wykorzystują w celach innych niż lecznicze? (fot. Shutterstock)

Mając szeroki dostęp do źródeł, wiele osób próbuje wykorzystać niepożądane działania pewnych grup leków w celu podniesienia wydolności organizmu. Z problemem tym wiąże się również uzależnienie, które także znajduje odbicie w działaniu niektórych preparatów bez recepty.

Koniec z nadużywaniem

Trudno znaleźć tak ścisłą definicję narkotyku jak leku, jednak w szerokim tego słowa znaczeniu to substancje, których regularne przyjmowanie prowadzi do uzależnienia fizycznego. Aby zapobiegać zacieraniu się granic pomiędzy tymi dwoma pojęciami oraz znając możliwe działania niewłaściwego stosowania pewnych grup preparatów, z pierwszym dniem stycznia 2017r. weszło w życie rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie wykazu substancji o działaniu psychoaktywnym oraz maksymalnego poziomu ich zawartości w produkcie leczniczym, stanowiącego ograniczenie w wydawaniu produktów leczniczych w ramach jednorazowej sprzedaży.

Zgodnie ze wspomnianym rozporządzeniem z dnia 16 grudnia 2016 r., przy jednorazowej sprzedaży w aptece produktu leczniczego zawierającego w swoim składzie pseudoefedrynę, dekstrometorfan lub kodeinę osoba wydająca produkt zawierający powyższe substancje, w ramach jednorazowej sprzedaży może wydać taką ilość jednostek dawkowania, która sumarycznie w opakowaniu będzie zawierała maksymalnie:

  • 720 mg pseudoefedryny
  • 240 mg kodeiny
  • 360 mg dekstrometorfanu

włączając w to sole estrów, eterów i izomerów, jeżeli istnienie takich soli jest możliwe w produkcie leczniczym stanowiącym przedmiot jednorazowej sprzedaży.

Święta trójca

A co, jeśli przekraczamy dopuszczalne dawki preparatu umyślnie? Kilka wieków temu, Paracelsus powiedział, że „Każdy lek to trucizna, wszystko zależy od dawki” i miał rację – to, co w małych ilościach nam pomaga, w dużych staje się jak narkotyk. Sprawę komplikuje fakt, że bez trudu każdy jest w stanie znaleźć preparaty o potencjalnych właściwościach narkotycznych i uzależniających w asortymencie apteki, w dodatku często bez recepty:

  • Pseudoefedryna, będąca pochodną amfetaminy, wchodzi w skład preparatów na zapalenie zatok czy zatkany nos –  przedawkowana daje objawy charakterystyczne dla choroby Parkinsona: działa na ośrodkowy układ nerwowy, powodując bóle głowy, nudności, pobudzenie, zaburzenia snu, drżenie mięśni, świąd, wysypkę i suchość skóry. Lek rozszerza źrenice, pojawia się nadwrażliwość na światło, czasem opóźnienie reakcji i zaburzenia koncentracji. Nadużywanie prowokuje blednięcie i sinienie palców rąk i stóp pod wpływem zimna bądź stresu.
  • Kodeina jest pochodną morfiny i w organizmie w niewielkim stopniu się do niej przekształca (ok. 10%). Z reguły stosują ją pacjenci w przypadku bólu różnego pochodzenia, stanów zapalnych, a także przeziębienia z towarzyszącym męczącym kaszlem. Jednakże w przypadku przedawkowania preparatów z kodeiną pacjent zaczyna wykazywać objawy niepożądane w postaci nudności i wymiotów, zwężonych źrenic, ale także spadku lęku i niepokoju czy rozleniwienia. Głębokie uzależnienie objawia się problemami z koncentracją, utratą wagi, bladością skóry czy zaburzeniami wątroby i depresją. Po zaprzestaniu stosowania może wystąpić zespół abstynencyjny, z charakterystycznym brakiem woli do działania, chronicznym bólem głowy, bezsennością i drażliwością.
  • Dekstrometorfan jest także substancją preparatów o działaniu przeciwkaszlowym, który w dawkach terapeutycznych nie wykazuje groźnych działań niepożądanych. Jednak już trzykrotne przekroczenie zalecanej dawki może wywołać działanie euforyzujące i powodować zaburzenia psychoaktywne, po których przychodzą: bezsenność, bóle kostno-stawowe, niepokój, dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego i obniżenie nastroju.

Uzależniająca ksylometazolina

Choć wspomniane trzy substancje czynne są ograniczone w obrocie literą prawa, jest jeszcze jedna czarna owca, która być może powoduje więcej uzależnień niż substancje opisane ustawą. Farmaceuci nagminnie przestrzegają pacjentów przed zgubnym przeciąganiem terapii preparatami na katar, których zadaniem jest zmniejszanie obrzęku błony śluzowej nosa. Środki te, w postaci kropli i aerozoli wolno stosować maksymalnie 7 dni (ksylometazolina), a podawane doustnie w postaci tabletek jedynie 5 dni (pseudoefedrya). Co, jeśli ktoś leku nie odstawi? Pojawiają się efekty z odbicia – niezażycie preparatu powoduje uczucie obrzmienia nosa i nadmiernej suchości, więc pacjenci aplikują sobie dodatkową dawkę środka. Finalnie prowadzi to do zaniku błony śluzowej nosa, utraty powonienia i silnego uzależnienia.

Tysiące Polaków jest obecnie uzależnionych od kropli do nosa, zawierających ksylometazolinę. Jak lek który ma pomagać finalnie zaczyna szkodzić? W błonie śluzowej naszego nosa występują dwa rodzaje receptorów: alfa-1 beta-2. Podczas gdy receptory alfa-1 odpowiadają za skurcz naczyń krwionośnych, co skutkuje większym komfortem oddechu, receptory beta-2 dają efekt kompletnie odwrotny, gdyż ich pobudzenie daje rozszerzenie naczyń krwionośnych. Okazuje się, że ksylometazolina ma zdolność aktywowania nie tylko „korzystnych z punktu widzenia terapii zatkanego nosa receptorów alfa, ale również antagonistycznych receptorów beta. Początkowo przewagę zyskuję te pierwsze, dzięki czemu nasze naczynia krwionośne się obkurczają, a nam lepiej się oddycha. Jednak w miarę jak czas stosowania naszych kropli wydłuża się, następuje obniżenie pobudzenie alfa-1 receptorów z dodatkową hiperstymulacją beta-2 receptorów. I w efekcie otrzymujemy książkowy rhinitis medicamentosa.

Farmaceuta na straży

Wspomniane w artykule rozporządzenie opiera się na  podstawie art. 71a ust. 5 ustawy z dnia 6 września 2001 r. – Prawo farmaceutyczne (Dz. U. z 2016 r. poz. 2142 i 2003) – a zatem daje to nam sygnał do wnioskowania, że to farmaceuci muszą stać na straży zdroworozsądkowego podejścia do substancji o charakterze uzależniającym. Ustawa jedno, a wiedza i doświadczenie drugie i z tego nigdy nie zapominajmy korzystać.

Jak oceniasz artykuł?

Twoja ocena: Jeszcze nie oceniłeś/aś artykułu

Udostępnij tekst w mediach społecznościowych

17 komentarzy Komentujesz jako gość [ lub zarejestruj]

Pacjenci nie są uzależnieni od Ksylometazoliny tylko od uczucia komfortu odetkanego nosa. Jak doprowadzą go do porządku i będzie to możliwe bez użycia Xylo to wcale jej nie będą stosować.
to zależy jak bardzo pacjent będzie w stanie wytrzymać w dyskomforcie. Jak się postara to myślę że szybciej niż kuracja na rzucenie fajek ;)
Tylko jak z twarzą wytłumaczyć człowiekowi który kupuje zapas na długi weekend za granicą dla swojej czteroosobowej rodziny dlaczego dostaje cztery paragony???
Dokładnie, mam wrażenie, że zabrakło kampanii informacyjnej, bo jeszcze duża grupa pacjentów nie słyszała o ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii
Jak powołuje się o ustawie przeciwdziałaniu narkomanii pacjenci robią wielkie oczy i ogólnie nie mają najmniejszego pojęcia co do nich mówię
A dlaczego dostaje 4 paragony? Toż to nielegalne. W ustawie nie ma zapisu że sprzedajemy na paragony, tylko nie sprzedajemy takiemu osobnikowi takich ilości! A co mnie to interesuje dla kogo on to kupuje? Narkoman nie może takim argumentem ściemniać? Może, dlatego nie mamy pewności że kupuje dla rodziny.
Nie ma tu nic nielegalnego. Doczytaj rozporządzenie. Gdyby intencją wprowadzających rozporządzenie było to co piszesz, to zapis by brzmiał "w ramach jednorazowej transakcji dokonywanej przez jedną osobę". Limity 720 240 360 ustalono tak, by umożliwiały bezpieczną i skuteczną kurację DLA JEDNEJ OSOBY. Nie ma zakazu by jeden kupujący dokonał czterech transakcji (cztery paragony) gdy dokonuje zakupu dla czterech osób. Traktujemy literalnie przepisy np. o 1% (wydanie zezwolenia a nie przejęcie), o magistrze z uprawnieniami kierownika dlaczego więc tylu farmaceutów dodaje coś od siebie w kwestii rozporządzenia w sprawie substancji psychoaktywnych?
Jeśli to co piszesz byłoby prawdą to po co w takim razie 4 paragony skoro kupuje dla kilku osób? Jednorazowa transakcja dla jednej osoby? A jak kupuje na drugą to jaką mamy pewność ze nie kupuje ponownie dla siebie?
No ale w jaki sposób zweryfikować dla ilu osób kupuje. Równie dobrze może kupić dla całej rodziny 7 braci z 14 siostrzeńcami i wynieść kilka toreb.
Przepisy nie wymagają od nas weryfikacji sytuacji rodzinnej pacjenta. A jakby kupował co godzinę 1 op. na 1 paragon, u sumie 12 op. dziennie toby Cię uspokoiło ?
To nie chodzi o moje uspokojenie ze względów prawnych, a etycznych. Ja nie chcę mu sprzedawać więcej niż 1 opakowanie leku, kiedy wiem do czego może mu posłużyć....
może, że liczy się tu i teraz a robienie zapasów jest passe.......;))
oj przeciez każdy z nas dokładnie wie który z pacjentów ściemnia i ktorzy pacjenci są tak naprawdę uzależnieni
To prawda, czasem daje się to już rozpoznać na pierwszy rzut oka. Największy problem u mnie to brak odwagi odmówienia sprzedaży. Zawsze obawiam się awantury. Ale co zrobić.
Pacjent pogada i przestanie czego się bać.