Okna myję co miesiąc. A ja co trzy tygodnie. Codziennie gotuję zdrowe posiłki z ekologicznych warzyw. Tak, ja też – kupuję wszystko u lokalnego rolnika. Co niedzielę piekę ciasto. Ja robię takie dietetyczne. Moje dziecko rozwija się ponadprzeciętnie, ma dopiero siedem miesięcy a już siedzi i wstaje. A mój maluszek już mówi! Ostatnio ma katar. To pewnie alergia, może coś zjadłaś, albo puszczasz go bez czapki i się przeziębił. Twój też ma katar, może mój zaraził się od twojego. Dajesz mu te biszkopty? Przecież to sam cukier! A ty dajesz soczki, nie jesteś lepsza! Szczepisz! Nie szczepisz! Karmisz piersią! Nie karmisz! Wracasz do pracy! Zostajesz w domu!
Im dłużej siedzę w tej piaskownicy, tym bardziej jasne staje się dla mnie, że matki to jedna z najbardziej rywalizujących między sobą grup. Codziennie walczą o złoty medal Najlepszej Matki Polki, wypruwając sobie żyły, żeby dziecko miało to, co najbardziej trendy, najbardziej eko, żeby jego rozwój przebiegał „najbardziej optymalnie” i jednocześnie, żeby ich paznokcie pokrywał ponętny czerwony lakier, nogi były satynowo gładkie, spodnie w rozmiarze „S” przynajmniej dopinały się w pasie, nie mówiąc już o nieskazitelnym porządku w domu.
Osiągnięcie tego ambitnego dziennego celu, gdy w domu mieszka niemowlę, nie zawsze jest możliwe, a porażka powoduje frustrację, złość oraz poczucie winy, które znajdują ujście podczas rozmów z innymi matkami. Ale zamiast zauważać to, co jest istotnym problem, prowadzimy zaciekłe licytacje, żeby się usprawiedliwić i przekonać, że inne matki są gorsze. Często przesadzamy w swoich historiach dla wzmocnienia efektu, budując jeszcze bardziej odrealniony obraz współczesnego macierzyństwa. Skutkiem takiego działania jest utrwalanie koszmarnego stereotypu matki idealnej, szkodliwego dla wszystkich kobiet, które starając się dopasować do niemożliwego do osiągnięcia społecznego wymogu, tracą poczucie własnej wartości, przestają ufać swoim umiejętnościom macierzyńskim i w ferworze rywalizacji, zapominają o czerpaniu radości z tych pierwszych miesięcy (i lat!) życia z dzieckiem.
Propagowana i utrwalana wizja matki idealnej powoduje też, że rola ojca staje się coraz bardziej marginalizowana. Mimo, że kompetencje i umiejętności ojca w opiece nad dzieckiem są tak samo dobre, w społecznym obrazie rodzicielstwa to matka decyduje o wychowaniu dziecka, oraz wykonuje czynności z nim związane. A z powodu wymuszonego poczucia, że wszystko powinny robić same, matki odbierają ojcom możliwości pełnego zaangażowania się w życie rodzinne, przekazując ten zaburzony wzorzec swoim dzieciom, wzmacniając siłę stereotypu.
To błędne koło dodatkowo komplikuje, wystarczająco już zagmatwane współczesne rodzicielstwo. Wychowanie dziecka jest wysiłkiem zespołowym, a nie sprintem po pierwsze miejsce. O wiele łatwiej jest korzystać ze wsparcia partnera i innych kobiet w tej samej sytuacji, gdy nie niesie ono za sobą poczucia porażki, podstępnej krytyki i nie zalewa ubarwionymi, nierealnymi historiami o macierzyństwie. Więc dalej, chodźmy do tej piaskownicy i pogadajmy szczerze. Najwyższy czas zakopać topór wojenny.
Jak oceniasz artykuł?
Twoja ocena: Jeszcze nie oceniłeś/aś artykułuUdostępnij tekst w mediach społecznościowych
8 komentarzy Komentujesz jako gość [zaloguj się lub zarejestruj]