REKLAMA
pt. 29 grudnia 2017, 12:26

Nie pójdę z nikim na układ

Zbigniew Niewójt już od blisko dwóch lat pełni obowiązki Głównego Inspektora Farmaceutycznego. Przyszło mu kierować tą instytucją w czasach, gdy nielegalnym eksportem leków zajmują się przestępcy, a przedsiębiorcy z rynku aptecznego skrzętnie wykorzystują każdą dziurę w przepisach i niedobory kadrowe Inspekcji, by powiększać swoje zyski. O tych i innych patologiach rynku aptecznego miałem okazję rozmawiać z nim kilka miesięcy temu…

W ostatnim czasie Główny Inspektorat Farmaceutyczny był zamieszany w aferę związaną z działalnością "gangu przebierańców". (fot. MGR.FARM)
ŁW: Już od kilku lat stanowisko Głównego Inspektora Farmaceutycznego tak naprawdę pozostaje nieobsadzone. Czy ta sytuacja w jakikolwiek sposób utrudnia pracę Inspekcji, czy wpływa na podejmowane przez Pana decyzje?

ZN: Każda instytucja potrzebuje szefa, z pełnią jego prerogatyw. Rozstrzygnięcie konkursu z pewnością umocniłoby inspekcję, jest to dość oczywiste stwierdzenie.

ŁW: W konkursach, które odbyły się na to stanowisko, był Pan jednym z kandydatów. Nasze źródła twierdzą, że Ministerstwo Zdrowia wskazywało Pana na to stanowisko, jednak brak było akceptacji ze strony Kancelarii Premiera Rady Ministrów. Czy czuje Pan dyskomfort wynikający z tego, że jest Pan jedynie „pełniącym obowiązki”?

ZN: Wokół konkursu narosło wiele plotek, niemal legend. Zamieszanie wokół wyboru szefa GIF pokazuje przede wszystkim jak wzrosła rola inspekcji w systemie. Do niedawna obsadzenie tego stanowiska nie budziło takich emocji. To, że nadal pełnię obowiązki GIF traktuję jako sukces i objaw zaufania ze strony Ministra Zdrowia i pani Premier.

ŁW: Z czego Pana zdaniem wynika fakt, że mimo kilku konkursów, nadal nie został wyłoniony Główny Inspektor Farmaceutyczny?

ZN: Nowe zadania: nadzór nad nielegalnym wywozem, skuteczne zapewnienie równowagi między sieciami aptecznymi i aptekami indywidualnymi spowodowały, że rola Głównego Inspektora Farmaceutycznego nie sprowadza się obecnie tylko do nadzoru nad systemami jakości. GIF realnie wpływa na rynek wart kilkadziesiąt miliardów złotych. Zrozumiałe dla mnie były naciski ze strony różnych lobby na obsadzenie tego stanowiska. Ja należę do osób, które cenią mądry kompromis w granicach prawa (myślę, że przedsiębiorcy to potwierdzą), ale nie pójdę z nikim na układ. To, jak sądzę, spowodowało szum informacyjny wokół konkursu i decyzję KPRM, aby nie wybierać na razie żadnego z kandydatów wyłonionych w konkursie przez Ministra Zdrowia.

ŁW: Ministerstwo Zdrowia od dawna zapowiada dużą nowelizację Prawa farmaceutycznego, w której ma nastąpić między innymi „pionizacja Inspekcji Farmaceutycznej”. Co Panu wiadomo o tym projekcie? W jaki sposób to rozwiązanie miałoby pomóc Inspekcji i na czym polegają obecne problemy z tzw. „podwójnym zwierzchnictwem” nad WIF?

ZN: Obecnie GIF może jedynie kreślić ogólne kierunki rozwoju inspekcji i informować o nich WIF. Jedyną sankcją z naszej strony dla wojewódzkich inspektorów, którzy nie wykonują swoich obowiązków zgodnie z wymogami GIF, jest wniosek do wojewody o odwołanie inspektora. Nie zostały przewidziane inne, bardziej skuteczne mechanizmy zarządcze. Wojewoda może się do tego wniosku przychylić lub nie. Proszę zatem podjąć się skoordynowania ogólnopolskiej akcji w 16 województwach, z których każde ma inną kulturę prawną i inny sposób patrzenia na zjawiska na rynku farmaceutycznym. W efekcie dochodzi do nierównego traktowania podmiotów w poszczególnych województwach: tak wiele zależy od bardziej restrykcyjnego lub liberalnego traktowania prawa przez urzędników administracji zespolonej. Dlatego reforma w postaci pionizacji jest niezbędna dla zbudowania inspekcji na miarę XXI wieku.

ŁW: Jednym z poważniejszych problemów polskiego rynku aptecznego jest nielegalny wywóz leków. Czy Inspekcja Farmaceutyczna przy obecnych uprawnieniach i zasobach jest w stanie wygrać walkę – bo tak to trzeba chyba nazwać – z przestępcami wywożącymi leki? Co musiałoby się zmienić, aby tę walkę można było wygrać?

ZN: W obecnym kształcie inspekcji – przy braku pionizacji, szczątkowej obsadzie kadrowej i niskich pensjach, inspekcja robi sporo, co potwierdziła ostatnia kontrola NIK. Robimy dużo w ramach możliwości, którymi dysponujemy, a stanowczo zbyt mało, aby w pełni zabezpieczyć obywateli przed wywozem leków. Mimo to, sytuacja w kwestii znacząco się poprawiła. Nie otrzymujemy już takiej liczby telefonów od zrozpaczonych pacjentów, jak dwa lata temu. Przestępcy działają w skali kraju, w sposób zorganizowany. Jedyną odpowiedzią może być skoordynowanie wspólnego wysiłku wielu służb w kraju. Na szczęście coraz więcej resortów jest przekonanych, że wywóz leków to realny problem, jeszcze kilka lat temu problem był traktowany z przymrużeniem oka przez inne służby państwowe.

ŁW: Zewsząd można usłyszeć o groźbach i naciskach, jakich adresatami są Wojewódzcy Inspektorzy Farmaceutyczni, którzy próbują walczyć z nielegalnym wywozem leków. Niedawno tragiczny wypadek miał m. in. Grzegorz Pakulski – WIF z Poznania. W mediach pojawiła się sugestia, że wydarzenie to może mieć związek właśnie z „mafią lekową”. Co Pan o tym sądzi? Jakie inne przykłady zastraszania Wojewódzkich Inspektorów Farmaceutycznych są Panu znane?

ZN: Formy nacisku na inspektorów są bardziej lub mniej zawoalowane: od śledzenia przez samochody z przyciemnionymi szybami, smarowanie aut olejem samochodowym, aż po sugestie, że jeśli się inspektor nie uspokoi, to może go spotkać coś przykrego. Mam podejrzenia, że skala zastraszeń w województwach jest większa niż przypuszczałem. Nie wszyscy inspektorzy wojewódzcy zgłaszają takie przypadki. Niestety brak spionizowanej struktury – inspektorzy wojewódzcy są przecież urzędnikami wojewody, utrudnia skoordynowane działania GIF w tej sprawie. Do ilu członków rodzin zgłaszali się “dziwni panowie” – nie wiemy. Mamy jedynie kilka potwierdzonych przypadków i sygnały, z których potencjalni pokrzywdzeni się wycofywali. Inną formą utrudniania życia jest fałszywe oskarżanie i wytaczania procesów karnych. I zadziwiające zachowania prokuratorów regionalnych. Ostatnio w województwie szczególnie narażonym na działania mafii lekowej prokuratura ponownie umorzyła postępowanie, mimo wyroku sądowego nakazującego wszczęcie postępowania i ewidentnych dowodów na prowadzenie działalności bez zezwolenia. Mamy nadzieję na zmianę w warunkach pracy naszych inspektorów, dzięki koordynacji działań z prokuraturą krajową, która jest zdeterminowana, aby ukrócić te praktyki. Nie popadamy jednak w paranoję.

Wypadek samochodowy naszego inspektora z Poznania nie musi być związany z tym procederem, aczkolwiek czułem się zobowiązany, aby prokuratura wykluczyła taką ewentualność. Zwłaszcza, że kilka tygodni przed śmiercią żony naszego inspektora, jej pracodawca był nachodzony przez prawników strony, w sprawie której inspektor wydawał decyzję.

ŁW: W ostatnim czasie w życie weszły nowe przepisy dotyczące otwierania nowych aptek – tzw. „apteka dla aptekarza”. Jednym z argumentów zwolenników tej regulacji, był między innymi jej wpływ na zahamowanie nielegalnego wywozu leków. Jak ocenia Pan możliwy wpływ ograniczeń w otwieraniu nowych aptek, na wypływ leków z Polski? Mówi się, że apteki odgrywają już coraz mniejszą rolę w tym procederze.

ZN: To prawda, że przestępcy zmienili metody działania. Leki pozyskują częściej poprzez tworzenie NZOZ wystawiających ponadnormatywne zapotrzebowania na leki, przekraczające zakres ich działalności, a potem odsprzedawane „wywoźnikom”, niż przez klasyczny odwrócony łańcuch angażujący apteki. Nadal jednak istnieją niewielkie apteki z wielomilionowymi obrotami, związanymi z nielegalnym wywozem. I dla właścicieli tych aptek utrata zezwolenia w nowych warunkach prawnych jest realnym zagrożeniem.

ŁW: „Apteka dla aptekarza” ma ograniczyć rozwój sieci aptecznych. Tymczasem już kilka dni po jej wejściu w życie, mówiło się o luce prawnej, która umożliwi dużym podmiotom dalszy rozwój. Mowa tutaj o możliwości przejmowania kapitałowego spółek z o.o. będących właścicielami aptek. Czy Pana zdaniem będzie to realny sposób na obejście nowych przepisów i dalszy rozwój sieci aptecznych?

ZN: Jeszcze nie znamy reakcji rynku, dopiero po kilku miesiącach będziemy mogli ocenić jego zachowanie. Pamiętajmy, że część sieci rozbudowywała swoją strukturę, aby się korzystnie sprzedać. W nowych warunkach atrakcyjność finansowa takiego rozwiązania znacząco spadła. Wiemy też, że polski rynek aptek jest przesycony. Na razie uważnie obserwujemy nowe strategie rozwoju tworzone przez rynek.

ŁW: Mówiąc o sieciach aptecznych nie można pominąć kwestii „jednego procenta”. W ostatnim czasie wyroki Sądów Administracyjnych zdają się potwierdzać, że przejęcie kapitałowe nie może być sposobem na obejście przepisów Prawa farmaceutycznego mówiących, o zakazie posiadania więcej niż jednego procenta aptek w województwie. Jakie są działania Inspekcji Farmaceutycznej w tym zakresie? Mówi się, że gdyby wyegzekwować ten zapis, to zamknąć musiałoby się około 1500 aptek. Czy czekają nas masowe likwidacje aptek?

ZN: Już mamy sygnały o zmianach własnościowych w strukturach sieci. Pierwsze wyroki sądów wskazują na to, że stanowisko GIF znajduje zrozumienie w sądach, które potwierdzają naszą interpretację przepisów. Z uwagą obserwujemy dalszy przebieg postępowań w kolejnych instancjach.

ŁW: Dużo emocji w środowisku aptecznym wywołuje również sytuacja, gdy przedsiębiorcy posiadający lub będący partnerami w spółkach posiadających hurtownie farmaceutyczne, zarządzają również sieciami aptecznymi. I to w czasie, gdy Prawo farmaceutyczne jasno zabrania łączenia hurtu z detalem. Czy Inspekcja Farmaceutyczna dostrzega ten problem i zamierza podjąć jakiekolwiek działania rozwiązujące go? Z jakiej furtki w przepisach korzystają przedsiębiorcy, że udaje im się obejść wspomniane zapisy Prawa farmaceutycznego?

ZN: Inspekcja reaguje tam, gdzie pozwalają na to przepisy. Zawsze istnieją jednak mechanizmy pozwalające na obchodzenie prawa.

ŁW: Wróćmy jeszcze na chwilę do nowelizacji Prawa farmaceutycznego, określanej mianem „apteki dla aptekarza”. Jej procedowanie trwało kilka miesięcy, w czasie których jej zwolennicy i przeciwnicy wytaczali najróżniejsze argumenty. W pewnym momencie po stronie przeciwników nowelizacji powiedziała się była GIF – Zofia Ulz. Czy Pana zdaniem fakt reprezentowania przez nią przedsiębiorców posiadających sieci apteczne, których jeszcze kilka miesięcy wcześniej kontrolowała, nie budzi zastrzeżeń natury etycznej czy też konfliktu interesu?

ZN: Wiem, że wystąpienie mojej poprzedniczki, Zosi Ulz, wzbudziło wiele kontrowersji. Zawsze wspieraliśmy się będąc po stronie administracji państwowej i wiele jej zawdzięczam.

Gdyby jednak spytała mnie o zdanie, czy angażować się tak aktywnie w prowadzoną debatę, jako były urzędnik do niedawna prowadzący postępowania z tego zakresu, z pewnością bym jej to odradził.

Sam starałem się nie zabierać głosu w tej sprawie: jako urząd mam obowiązek traktować w ten sam sposób apteki sieciowe i należące do inwestorów indywidualnych. Z drugiej strony, jako były urzędnik nie reprezentujący już urzędu, ma przecież prawo do zabierania głosu, jeśli jest to zgodne z dostępną jej wiedzą i jej przekonaniami.

ŁW: Czy Inspektorzy Farmaceutyczni (Wojewódzcy, jak i Główny), po odejściu z pracy w Urzędzie, mogą podejmować pracę gdziekolwiek? Nie obowiązuje ich zakaz podejmowania zatrudnienia u przedsiębiorców, którzy wcześniej podlegali ich kontroli?

ZN: Po zakończeniu kariery na stanowiskach kierowniczych w inspekcji nie można podejmować w okresie kilku lat pracy w podmiocie związanym z branżą. Zapis nie wyklucza doradztwa np. dla kancelarii prawnych.

ŁW: Ile tak naprawdę zarabiają Wojewódzcy Inspektorzy Farmaceutyczni. Zewsząd słychać głosy, że presja, stres i odpowiedzialność związana z pełnieniem tej funkcji jest niewspółmiernie większa od wynagrodzenia za tę pracę. Czy Pana zdaniem honoraria pracowników Inspekcji powinny być wyższe?

ZN: Inspektoraty borykają się z brakiem kadr: do naborów zgłaszają się albo osoby, które pracowały wcześniej w podmiotach budzących podejrzenia u naszych inspektorów, albo idealiści. Kilka tysięcy złotych, które mogą zarobić na tej posadzie, nie rekompensuje poziomu stresu. Ale też utrudnia wymianę kadr, która jest niezbędna do poprawienia pracy inspekcji. Organizacja i zarobki w inspekcji nie zmieniły się od czasu jej powstania. Tymczasem zakres zadań wzrósł wielokrotnie.

ŁW: Jednym z problemów, który coraz częściej jest podnoszony w ostatnim czasie w środowisku aptekarskim, jest praca aptek bez farmaceuty. Nasza redakcja dostaje anonimowe sygnały o aptekach, w których, szczególnie w święta i weekendy, pracują wyłącznie technicy farmaceutyczni. To praktyka niezgodna z prawem. W środowisku aptekarskich pokutuje jednak opinia, że Inspekcja Farmaceutyczna i tak nie pracuje w weekendy i święta, dlatego ryzyko „nakrycia” takiego procederu jest zerowe. Czy faktycznie Inspekcja nie przeprowadza kontroli doraźnych w święta i weekendy? Co grozi aptece, jeśli pracuje bez obecnego w niej farmaceuty?

ZN: Takie przypadki nie powinny mieć miejsca. W przypadkach notorycznego naruszania prawa takiej aptece może grozić zawieszenie i nawet cofnięcie zezwolenia. Przepisy w tej kwestii stanowią jasno. Jesteśmy w stanie zrozumieć wypadki losowe. Ale omijanie prawa nie może stanowić sposobu na obniżenie poziomu obsługi pacjentów. Dlaczego nie ma kontroli w weekendy i dni świąteczne? To pytanie do wojewodów, którzy regulują funkcjonowanie inspekcji zespolonej na poziomie poszczególnych województw.

ŁW: W jednym z wywiadów WIF z Poznania – wspomniany już Grzegorz Pakulski – stwierdził, że łatwiej kontroluje się apteki indywidualne niż sieciowe, w których często na kontrolach są obecni prawnicy. Czy ta łatwość kontroli skutkuje też większą częstotliwością kontroli aptek indywidualnych?

ZN: Wojewódzcy inspektorzy nie mogą mieć innego stosunku do aptek sieciowych i indywidualnych. Mają też obowiązek cyklicznych kontroli każdej apteki. Niestety w ostatnich latach dobra współpraca między inspektorami a pracownikami aptek, została zastąpiona przez pośredników, którzy utrudniają kontrolę i prowadzą często do negatywnych konsekwencji dla swoich mocodawców. Właściciel apteki przegrywa, zyskują głównie firmy prawnicze, które naciągnęły właściciela na wydatki związane z procesem sądowym, stymulujące awantury podczas kontroli. Zanim pojawił się problem nielegalnego wywozu, inspektorzy z kierownikiem apteki wspólnie pracowali nad usuwaniem nieprawidłowości, mając na celu dobro pacjenta.

Mam nadzieję, że model, w którym właścicielem apteki jest farmaceuta, przywróci wspólny, profesjonalny język w komunikacji między kontrolującymi a personelem apteki.

ŁW: Od 2012 roku obowiązuje w Polsce zakaz reklamy aptek, tymczasem niemal na każdym kroku można spotkać reklamy tego typu placówek. Czy zapis ten okazał się martwym przepisem? Skąd wynika jego powszechne łamanie? Zbyt niskie kary? Czy może małe ryzyko ukarania takiego przedsiębiorcy?

ZN: Tutaj znowu muszę wspomnieć o problemach braku pionizacji: w wybranych województwach walka z reklamami jest bardziej skuteczna niż w innych. Muszę to przyznać z żalem, ale nie wszyscy moi koledzy dostrzegają patologie nieuczciwej reklamy w podobny sposób.

ŁW: Na sam koniec chciałbym zapytać i wyzwania, jakie – Pana zdaniem – staną w najbliższym czasie przed Inspekcją Farmaceutyczną. Czy na horyzoncie dostrzega Pana wyzwania i problemy, które będą wymagały zmian w dotychczasowej pracy Inspekcji?

ZN: Pionizacja i przebudowanie całej inspekcji stosownie do wyzwań XXI wieku. Bez realnego wzmocnienia inspekcji w postaci nowych prerogatyw i zapewnienia nowych kadr będziemy jedynie łatali dziury i możemy doprowadzić do sytuacji, że obecne patologie związane z handlem lekami rozrosną się do rozmiarów, których państwo nie będzie w stanie opanować. Obecnie rynek jest nieproporcjonalnie duży w stosunku do nakładu środków, jakie państwo zapewnia na jego nadzór. Mówię to z goryczą, gdyż mam świadomość, jak społeczeństwo postrzega kadrowe wzmocnienie administracji. W przypadku inspekcji farmaceutycznej takie zmiany są niezbędne.