Jestem przekonany, że na tak postawione pytanie nikt nie odpowie przecząco. Receptura jest potrzebna z powodu swoich podstawowych zalet takich, jak chociażby możliwość indywidualizacji terapii. Z pewnością wielu farmaceutów podkreśli również znaczenie tego, że wykonywanie leków w aptece, jest czynnością unikatową, jedną z nielicznych, jeśli obecnie nie jedyną, która przynależy do naszego zawodu (mgr farm. i tech. farm.). Tylko my jesteśmy uprawnieni do wykonywania leków, więc receptura ma znaczenie nie tylko terapeutyczne, ale również jest w pewnym sensie ostoją aptekarskiego status-quo.
Oczywiście można też krócej odpowiedzieć: „dopóki lekarze będą przepisywać leki recepturowe, dopóty receptura będzie potrzebna”. Pytanie tylko w jakiej formule organizacyjnej powinna ona funkcjonować?
No właśnie. Czy dobrym pomysłem było nakazanie każdej aptece posiadanie receptury? Czy nie lepiej byłoby, by leki recepturowe wykonywały wyspecjalizowane apteki?To jest właśnie temat, który zasygnalizowałem przed chwilą. Choć jest to temat rozległy i trudny. Powiem trochę teatralnie, że łączy się tu element „dramatycznego wątku społecznego” czyli taki sam dostęp do leku dla każdego oraz „tragicznie ekonomiczny” dla aptek. Do tego dochodzi to, że sama idea „zrównania aptek” zakłada wyjątki od reguły – co samo z siebie przeczy pierwotnym ideom. Wejście w życie ustawy Prawo farmaceutyczne w 2001 roku i uniemożliwienie powstawania aptek typu B, w założeniach tego „wątku dramatycznego” można jeszcze jakoś tłumaczyć, nie mniej jednak powstaje pytanie dlaczego od razu dopuszczono możliwość rezygnowania z receptury aseptycznej czy zwolnienie z posiadania narkotyków? Nie uważam przez to, że w każdej aptece taka receptura aseptyczna powinna być, ale to pokazuje, że od początku temat nie był jednolity i wywoływał liczne kontrowersje w naszym środowisku.
Argumenty przeciwne ujednoliceniu aptek, w większości ówcześnie prowadzonych dyskusji, odchodziły od wątku merytorycznej wagi receptury, a skupiały się na ekonomii. Zwolennicy nowego prawa wskazywali znowuż, na fakt że właściciele szybko powstających aptek typu B – nie ponoszą kosztów a samym bliżej im do sklepów niż placówek ochrony zdrowia.
Chcąc wreszcie osobiście odpowiedzieć na pytanie, muszę przyznać, że jestem wewnętrznie rozdarty. Z jednej strony chciałbym, by apteki nie różnicowały się zakresie działalności i podświetlany krzyż czy literka A – była z daleka rozpoznawana jako symbol pełnego, farmaceutycznego serwisu a nie znak miejsca, w którym „coś lub być może”. Z drugiej strony widzę wady rozwiązania istniejącego obecnie. Stosunkowo niewielka ilość recept na leki robione, koszt związany z koniecznością wygospodarowania i wyposażenia pomieszczeń, organizacja pracy, dramatycznie niska – żeby nie powiedzieć „uwłaczająca” – wycena czynności fachowej pod postacią taxa laborum… Wszystko to sprawia, że apteki często odmawiają wykonania leku. Implikuje to następną rzecz, a mianowicie fakt, że w aptekach z ograniczoną recepturą trudno o cały garnitur substancji, a więc nie wszystko można wykonać. Tym sposobem dochodzimy do błędnego koła.
Co sądzisz o modelu brytyjskim, gdzie recepturę wykonują wyspecjalizowane firmy zewnętrzne?Tak jest nie tylko w Wielkiej Brytanii. Zresztą w dobie regresu leku recepturowego trudno się dziwić takiemu rozwiązaniu. W Polsce był czas – zwłaszcza względem wykonywania receptury aseptycznej – kiedy apteki podpisywały umowy, między sobą, na wykonywanie leków recepturowych. Jednak aspekt prawny i fachowy takiego rozwiązania był raczej prowizoryczny i obecnie nie wiem czy jeszcze funkcjonuje.
Wyspecjalizowane apteki czy laboratoria apteczne brzmią w mojej ocenie i z punktu widzenia pacjenta, bardzo kusząco.
Po pierwsze specjalizacja takiej placówki zwiększa szansę nie tylko na szybkość otrzymywania leku, ale również jego jakość. Jestem o tym przekonany, że placówki takiego typu byłyby w stanie zainwestować więcej energii i środków w bazę merytoryczno – maszynową, niż przeciętna apteka.
Oczywiście powstaje problem małych miejscowości, gdzie powstanie takiego laboratorium byłoby ekonomicznie nieuzasadnione.
Czerwony siarczek rtęci, urotropina, fenobarbital, metamizol – to tylko niektóre przykłady surowców, które w wielu zachodnich krajach zostały wycofane, a w polskiej recepturze nadal funkcjonują. Dodatkowo brak nam nowoczesnych podłoży maściowych oraz żelowych. Czy receptura nie jest pewnym reliktem, który w Polsce nie ulega ewolucji od wielu lat?Oczywiście, że jest pewnym reliktem. Jako farmaceuta starający się by nie zaginęła, o tym nie zapominam. To znak czasu, postępu technologicznego, wygody i kilku innych przyczyn – ale to fakt ogólny, dotykający nie tylko receptury.
Nie zgodzę się jednak ze stwierdzeniem, że nie ulega ewolucji. Otóż zmiany następują. Może nie są rewolucyjne, ale są. Przykładem niech będzie choćby fakt, że kilkanaście lat temu, w recepturze nikt nie myślał poważnie o unguatorach – obecnie to standard, który nie tylko usprawnił pracę, ale i pozwala z dużą schematycznością i powtarzalnością uzyskiwać wysokiej jakości maści czy kremy. Dodatkowo dwie największe obecnie firmy dostarczające substancje recepturowe, regularnie zwiększają swoje portfolio substancji, nie pozwalając za bardzo oddalić się konkurencji.
Problem, który rozumiem w tym pytaniu bardziej leży po stronie lekarzy, niż receptury jako takiej. Jako farmaceuci operujemy teraz dużo większymi możliwościami i dostępem do surowców, niż zapotrzebowanie widoczne w postaci składów leków na receptach. Dodatkowo firmy są przygotowane do przechodzenia skomplikowanych procedur rejestracji, jeśli zaszłaby konieczność wprowadzenia nowych substancji. Potrzebny tylko impuls z recept…
Jak oceniasz popularność leków recepturowych? Czy widzisz ich rychły koniec, czy raczej przewidujesz renesans tej formy leczenia?Są specjalizacje takie jak dermatologia czy ginekologia, gdzie lek recepturowy chociażby przez możliwość unikatowej kompozycji i dobór stężeń substancji czynnej będzie jeszcze długo i chętnie wykorzystywany w lecznictwie. Zresztą przywołanie Wielkiej Brytanii w kontekście organizacji dostępu do leku recepturowego pokazuje, że mówienie o końcu jego popularności jest przedwczesna. Niemniej trudno tutaj mówić o jakimś renesansie tego typu leków.
Natomiast receptura jest kusząca przez możliwość zapisania i modyfikacji składu. Lekarz, który dysponuje wiedzą oraz świadomie operujący substancjami będzie chętnie wracał do leku recepturowego. A to dlatego, że to lek, który nie tylko potrafi wciąż świetnie działać, ale podkreśla również walory samego medyka. Znam młodych lekarzy, którzy po wypróbowaniu kilku składów zaczęli przepisywać je regularnie. W tym kontekście wierzę w wiele „lokalnych czy personalnych renesansów”.
Czy stosowanie leków recepturowych nie jest okazją do powielania pewnych błędów terapeutycznych przez lekarzy? Za przykład można podać proszki z efedryną i prometazyną, które wciąż często wykonywane są w wielu aptekach.Natomiast ubolewam, że nauka o leku recepturowym dla lekarzy jest niestety często przekazywana w kategoriach archaizmów. Odbiera się młodym medykom tę cząstkę świadomego panowania nad lekiem, która przez stulecia była również ich udziałem.
Ale to ostatecznie my powinniśmy w razie zauważenia błędu odpowiednio reagować. I to nie tylko przy okazji leku recepturowego, ale zawsze.
Czemu w Polsce nie funkcjonują leki apteczne? Czy w dobie rosnącej konkurencji nie byłby to dobry sposób na wypromowanie swojej placówki?To dobre i ciekawe pytanie. Lek apteczny zaginął nam gdzieś po drodze i wiem tylko o kilku przypadkach, gdzie apteka wykonuje lub wykonywała jakąś formę leku aptecznego. Czasem były to leki na receptę, których nikt inny nie wykonywał, tylko ta konkretna apteka. Czy byłby to dobry sposób na promocje… hmm… rozumiem, że nie mówimy o art. 94a PF?
Tak na serio – nie potrafię jednoznacznie powiedzieć. Obecnie wszystko co BIO, EKO, NATURA i TRADYCJA jest na starcie dobrze postrzegane, więc pewnie tkwi w tym jakiś potencjał. Jednak jestem z tej gliny farmaceutów, którzy wolą myśleć o leku w kategoriach zaspokajania potrzeby pacjenta. Dlatego wolałbym nie myśleć o wytwarzaniu leku aptecznego tylko w celu promocji.
Jak oceniasz znajomość i umiejętność wykonywania leków recepturowych przez młodych adeptów farmacji? Czy uczelnie w odpowiedni sposób kształcą studentów w tej dziedzinie?Nie chciałbym ocennie odpowiadać na takie pytanie, gdyż nigdy nie wymagałem do młodszych koleżanek i kolegów posiadania wszelkich umiejętności. Każdy z nas wychodząc z uczelni miał pewną wiedzę, którą w czasie stażu i potem pracy zawodowej szlifuje i udoskonala.
Jeśli chodzi o recepturę to bardzo duże znaczenie ma tutaj praktyka. Pewnych rzeczy można nauczyć się tylko w warunkach bojowych, gdzie już za wykonany lek nie otrzymuje się oceny. Każdy z nas musiał to przejść by ostatecznie móc wziąć pełną odpowiedzialność za wykonywaną pracę.
Natomiast w kontekście uczelni i kształcenia mogę powiedzieć, że w ciągu ostatnich lat na niektórych uczelniach pojawiły się nowe skrypty. Są dostępne również nowe podręczniki do receptury. W prasie branżowej regularnie można poczytać coś na temat, więc pozwala mi to sądzić, że jest dobrze i na pewno dużo lepiej, niż kiedy sam studiowałem. Natomiast jeśli chodzi o zapał do receptury… no cóż – tu decydującą rolę, odgrywa chyba jednak staż i pokazanie młodemu człowiekowi, że wykonanie leku recepturowego jest jak zrobienie za każdym razem małego dzieła.
Czy receptura apteczna powinna być domeną techników farmaceutycznych, czy raczej powinien leki recepturowe wykonywać magister farmacji?W mojej ocenie mniej ważne od tego „kto” wykonał lekarstwo – jest to „jak”. Zarówno technik jak i magister powinien z taka samą, najwyższą, dbałością wykonać poszczególne czynności by powstał prawidłowy, dobry lek.
Czy nie uważasz, że jednym z elementów receptury aptecznej powinno być sporządzanie gotowych zawiesin antybiotyków dla dzieci? W tej chwili rodzice muszą wykonywać je samodzielnie. Zdarzają się przypadki, że robią to niepoprawnie.Nie. Do tego nie potrzeba angażować receptury a wystarczy fachowa uprzejmość. Mówimy tu o compliance w terapii czyli współpracy z pacjentem, rozumianej w tym miejscu, jako przestrzeganie zaleceń w zakresie prawidłowego przygotowania ostatecznej formy leku i efektywnie zapewnianie skutecznej terapii. Powiem nawet że wytłumaczenie pacjentowi, jak przygotowywać i przechowywać lek to nasz zawodowy obowiązek.
Natomiast w ramach dygresji historyjka. Kilka lat temu była, niestety nieudana, próba introdukcji podłóż płynnych do sporządzania zawiesin dla dzieci i osób z problemami przy przełykaniu. Idea świetna – aczkolwiek mur ekonomiczny (brak refundacji) rozłożył sprawę. A szkoda. W tym przypadku przygotowanie zawiesiny byłoby jak najbardziej elementem receptury.
Co można zrobić, aby receptura apteczna nie była wspomnieniem historii aptekarstwa a nowoczesną terapią indywidualnie dopasowaną do pacjenta? Czy wystarczające jest zainteresowanie tematem przez polskie jednostki naukowo-badawcze i akademickie?Receptura apteczna w rozumieniu ideowym jest podstawą historii oraz rozumienia zawodu aptekarskiego i to podstawą wciąż potrzebną i obecną. Wspomnieniem jest i oczywiście pozostanie jej pozytywistyczny kształt sprzed ery uprzemysłowienia, kiedy to stanowiła główną (choć nie jedyną) istotę naszego fachu. Aptekarstwo się zmienia wraz z postępem naukowo-technologicznym oraz potrzebami jakie mają wobec nas pacjenci. Oczywiście, jak wspomniałem wcześniej, ograniczenie zapotrzebowanie na leki recepturowe choć naturalne i zrozumiałe nie oznacza, że w najbliższym czasie wygaśnie całkowicie, a więc jeszcze nie czas na mówienie o recepturze w kategoriach wspomnienia. To wciąż żywy element naszego zawodu i potrzebne narzędzie leczenia. Jeśli mamy gdziekolwiek zaszczepiać zainteresowanie nią, to przede wszystkim w lekarzach, dla których lek recepturowy może być doskonałym narzędziem terapii.
_____________________________________________________
Zacytuj ten artykuł jako:
- Łukasz Waligórski, Receptura nie jest jeszcze wspomnieniem, MGR.FARM, nr 5/2016 (9), str. 16-19
Nie dotyczy weterynaryjnych
obciach dla farmaceutów dółączyła do bolszewickiego pis
Oby jak najkrócej...pisiara
Wcześniej na pytania farmaceutów MZ odpowiadał zwykle czymś na zasadzie: ,,To magister farmacji jest...
Kolejne opakowanie może wykupić gdy minie 3/4 okresu na który lek otrzymał, czyli po 53 (3/4 z 70) d...
Nie więcej niż 240 dawek czyli 1 op po 140 dawek.
Ale odprawa będzie, do m-ca pracy - jedna średnia pensja, odpowiednio za dłuższy staż .
Szkoda, że hurtownie dostarczające leki nie idą tym śladem. Podsumowując: Neuca i PGF, zamiast w po...
Pacjent może kupić jedno opakowanie na 90 dni. Nie może robić zapasu. Dzięki temu nie ma ryzyka, że ...
Gdyby była możliwość tygodniowych dyżórów przez kolejne apteki w powiecie, to jeszcze może bym się z...