REKLAMA
pon. 16 kwietnia 2018, 09:57

Silna inspekcja jest w interesie farmaceutów

W środowisku przestępców nielegalnie wywożących leki z Polski, określany jest mianem „inteligentnego psychopaty”. Jego bezkompromisowość wobec sprawców patologii na rynku aptecznym dała mu sławę, ale i przyniosła wielu wrogów. O wszystkich grzechach polskich aptek rozmawiamy z magistrem farmacji Adamem Chojnackim – Lubuskim Wojewódzkim Inspektorem Farmaceutycznym.

Adam Chojnacki – Lubuski Wojewódzki Inspektor Farmaceutyczny. (fot. archiwum prywatne)
Gdyby miał Pan wskazać palcem największy problem na rynku aptecznym, to co by to było? Porozmawiamy o większości, ale na początek chciałbym wiedzieć, który z nich uważa Pan za przyczynę największej liczby patologii?

Adam Chojnacki: Nie da się zdiagnozować choroby toczącej polską farmację jednym zdaniem. Dostrzegamy szereg patologii, które są ze sobą połączone w sposób bezpośredni jak i pośredni. Myślę, że obecnie największym problemem jest tzw. odwrócony łańcuch dystrybucji leków, co skutkuje brakiem możliwości sprawnego zaopatrzenia pacjenta w leki. Farmacja została powołana dla dobra pacjenta, a nie czerpania korzyści jego kosztem. W tym konkretnym przypadku, działania przedsiębiorców są prowadzone przeciwko zdrowiu pacjentów.

Według danych GUS, w Polsce na aptekę przypada średnio dwóch farmaceutów. Wiele osób twierdzi, że ta liczba jest zawyżona przez m.in. farmaceutów pracujących na część etatu w kilku aptekach czy farmaceutki będące na zwolnieniach lekarskich i urlopach macierzyńskich. Czy z Pana praktyki wynika, że problem braku farmaceuty na zmianie w aptece jest częsty?

Dane GUS to statystyka a wynik analizy zależy od postawionej tezy i przyjętych parametrów. W mojej ocenie rynek osiągnął już masę krytyczną w zakresie liczby funkcjonujących aptek. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że w najbliższym czasie nie zostanie uruchomiona żadna nowa apteka, a część zostanie zamknięta. Trudno pominąć fakt, że uniwersytety co roku kształcą nowych farmaceutów, a zestawienie wskazanych procesów przełoży się na wypełnienie luki w zatrudnieniu, a w dłuższej perspektywie może również skutkować powstaniem bezrobocia strukturalnego. Liczba uniwersytetów kształcących na kierunku farmaceutycznym wzrasta, np. w Szczecinie. Problem braku farmaceutów w niektórych województwach wynika również z braku mobilności Polaków na rynku pracy. Ja wśród koleżeństwa zauważyłem dwa trendy, albo wracam w rodzinne strony, albo wyjeżdżam do GB.

Rzadko który farmaceuta podejmuje pracę w innym regionie Polski niż miejsce urodzenia, bądź miasto w którym studiował, co przekłada się na lokalne braki farmaceutów w innych regionach kraju.

Czy fakt, że Inspekcja Farmaceutyczna nie pracuje w weekendy i święta nie sprawia czasem, że właściciele aptek odczuwają niejako przyzwolenie do zostawienia na zmianie samego technika farmaceutycznego? Nie jest tajemnicą, że to właśnie w soboty, niedziele i święta najczęściej apteki pracują bez farmaceuty. Jak to jest z tymi kontrolami? WIF przeprowadza je w takie dni?

WIF Lubuski przeprowadził kontrolę na obecność farmaceuty w soboty. Efektem było złapanie kilku aptek bez farmaceuty. Robiliśmy takie kontrolę również w dni powszednie do 15 i również łapaliśmy apteki na gorącym uczynku. Myślę, że warto by postawić pytanie, komu zależy najbardziej aby WIF nie robił takich „nalotów”? Nasze kontrole nie były zaskoczeniem, ponieważ robocze soboty były wskazane na stronie urzędu. Wiem że niektórzy przedsiębiorcy, żeby nie podpaść, na ten dzień zatrudnili na umowy zlecenia dodatkowego pracownika. Takie działanie świadczy wyłącznie o „małości” takich ludzi i określa ich faktyczny cel pracy. Ja osobiście w takiej sytuacji czuję niesmak i zażenowanie.

Zdarza mi się również wykonać telefon do apteki i też często trafiam na brak farmaceuty na zmianie, technicy czasem podszywają się pod farmaceutę, a w jednym przypadku pod magistra farmacji podszyła się sprzątaczka. Sami nie szanujemy swojego zawodu, a nikt za nas nie będzie go szanować.

Co grozi aptece, jeśli zostanie „przyłapana” na tym, że nie ma w niej farmaceuty?

Dajemy tzw. żółtą kartkę w postaci decyzji nakazującej dostosowanie prowadzonej działalności do obowiązujących przepisów prawa. Warto nadmienić, że po żółtej kartce jest czerwona, a ona powoduje, że zawodnik schodzi z boiska. Każdy sam musi ocenić, czy np. kara wysokiego mandatu nie byłaby bardziej korzystna. Nie ukrywam, że z przepisem mam pewien problem, ponieważ jako przedstawiciel administracji mam go czytać wprost, a przepis stanowi, że w godzinach czynności powinien być farmaceuta spełniający wymogi art. 88 ustęp 1 ustawy Prawo farmaceutyczne. Czytając ten zapis bezpośrednio, myślę, że w 70% aptek ten artykuł prawa byłby niespełniony.

Myślę, że dla czytelnika mogą być również ciekawe tłumaczenia podmiotów – najbardziej utkwiło mi w pamięci złożenie oświadczenia, że kierownik był, ale stał za drzwiami i rozcinał kartony, dlatego go nie było widać…. i słychać.

Czy takie przewinienia kierowane są z automatu do rzecznika odpowiedzialności zawodowej? W końcu za organizację pracy w aptece zgodnie z przepisami odpowiada jej kierownik – czyli farmaceuta.

Zawiadomienie kieruję jedynie w przypadku, gdy tłumaczenia kierownika z powodu braku farmaceuty na zmianie, godzą w moją inteligencję. Ja zdaję sobie sprawę z faktu, że to przedsiębiorca zatrudnia personel fachowy do apteki, a kierownik często nie jest właścicielem placówki. Odpowiedzialność można wyciągać jedynie w stosunku do osoby/podmiotu dysponującego decyzyjnością w zakresie zatrudnienia personelu. Boli mnie jedynie to, że farmaceuci wymyślają przeróżne historie mające wytłumaczyć ich nieobecność w aptece. W pamięci utkwiła mi również jedna kontrola, w której właściciel farmaceuta, przez 20 lat funkcjonowania apteki nie zatrudnił żadnego magistra farmacji, a brak farmaceuty tłumaczył koniecznością zakupu świetlówek… Na postawione pytanie, czemu nie zatrudnia farmaceutów, udzielił odpowiedzi, że im nie ufa. Podpisałem protokół i wyszedłem nie wdając się w dalsze dyskusje.

Po drugiej stronie mamy farmaceutów, którzy potrafią zadzwonić do WIF i wskazać nam termin kontroli doraźnej. Takie sytuacje również mają miejsce, a takie telefony świadczą, że w farmaceutach rodzą się postawy obywatelskie.

Uważam za swój duży osobisty sukces, że farmaceuci powoli zauważają, że silna inspekcja jest w ich interesie. Spotkałem się z taką opinią wyrażoną przez aptekarzy, pracujących w sieciach aptek.

Kierownicy aptek, w których dochodziło do łamania prawa (reklama, odwrócony łańcuch, brak farmaceuty na zmianie), bardzo często tłumaczą się tym, że tak naprawdę nie mieli nic do powiedzenia i musieli wypełniać polecenia właściciela apteki. Czy Pana zdaniem takie usprawiedliwienie jest wystarczające?

W 2012 r. jeden z moich znajomych kierowników odmówił dystrybuowania kart pewnego programu lojalnościowego. Kierownicy z innych aptek nalegali żeby to robił, żeby nie był łamistrajkiem – mocno nalegano. Po trzech miesiącach kierownik stracił pracę, reszta pracuje do dziś i mają się dobrze. Co może świadczyć o tym, że instytucja Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej jest iluzją. Starsi kierownicy widać doskonale to wiedzieli.

O to co robią rzecznicy proszę zapytać ich, bo mi się mocno ciśnienie podnosi, gdy przypominam sobie powody, z jakich odmawiają wszczęcia postępowań dyscyplinarnych wobec farmaceutów. Mam wrażenie, że okręgowe izby aptekarskie zapominają, kto lobbował za art. 94a ustawy Prawo farmaceutyczne – dotyczącego zakazu reklamy aptek. Nie wiem, czy w skali kraju jest chociaż jeden wyrok sądu aptekarskiego dotyczący 94a? Gdy słyszę tłumaczenie kierownika apteki, w stylu „musiałem wykonywać polecenia”, to zastanawiam się, gdzie podziała się odpowiedzialność zawodowa? Farmaceuci zapominają, że są przedstawicielami zawodu zaufania publicznego, od którego powinno się oczekiwać samodzielności i odporności na wpływy przedsiębiorcy.

Bardzo obawiam się, że w przypadku zwiększenia dostępności farmaceutów na rynku pracy, ci dobrzy kierownicy, kierujący się dobrem pacjenta i etyką zawodową, zostaną wymienieni na „sprzedawców” żądnych zysku, a ci prawi zostaną zmarginalizowani i pozbawieni pracy.

Znany jest Pan z tego, że dość bezkompromisowo podchodzi m.in. do egzekwowania zakazu reklamy aptek. Nakładane przez Pana kary sięgają nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Wierzy Pan, że ich wysokość skutecznie powstrzyma przedsiębiorców przed dalszym łamaniem prawa?

Nie jestem bezkompromisowy, a jedynie staram się wykonywać rzetelnie powierzone mi zadania. W ustawie Prawo farmaceutyczne nie występuje pojęcie kompromisu. Czy wysokość kar powstrzymuje w jakimś stopniu reklamę? Na pewno. Jednak żeby kara podziałała musi być szybka, a z tym różnie bywa. Jedyny plus jest taki, że w przypadku wszczęcia postępowania podmioty wycofują się z działań reklamowych. Jestem przekonany, że firmy bardziej niż nasze kary finansowe, zabolała konieczność likwidacji programów lojalnościowych. Trzeba mieć tu na uwadze, że dane pozyskiwane dzięki kartom, mogły być analizowane w różny sposób przez analityków korporacyjnych, a także mogły być przedmiotem obrotu.

Spotkałem się niedawno z opinią, że kary za łamanie zapisów prawa farmaceutycznego powinny być ujęte w taryfikator, bo obecnie Inspektorzy nakładają je według własnego uznania i nawet próbują między sobą konkurować „kto da więcej”. Co Pan sądzi o tym pomyśle i zarzutach?

Najgorsze, co można zrobić, to ustalić taryfikator. Gwarantuję Panu, że żaden z nas z nikim nie konkuruje, jesteśmy zmęczeni ściganiem reklam aptek, dlatego wysokość kar rośnie. Przepis ten ma już tak szerokie orzecznictwo, że nie ma tu miejsca na brak wiedzy. Czemu nie taryfikator? Kara nakładana w decyzji ma za zadanie przymuszenie podmiotu do dostosowania swojej działalności do obowiązujących przepisów. Wysokość kary nie może zrujnować przedsiębiorstwa, a jedynie wywrzeć presję i stanowić straszak. Dla jednego podmiotu wystarczającą karą jest 500 zł, a dla innego i 50 tys. zł to mało. Brak taryfikatora umożliwia nam indywidualne podejście do sprawy, co uważam za bardzo istotne.

Szerokim echem w mediach obiła się między innymi Pana decyzja, w której nałożył Pan karę na aptekę, w której pojawiła się dermokonsultantka. Zdaje się, że przyczyną było nie tylko złamanie zakazu reklamy apteki. Czy mógłby Pan wyjaśnić tę sytuację?

Z interpretacją przez media wskazanej decyzji mam duży problem, bo została wypaczona. Decyzja była długo dyskutowana z prawnikiem, który wplótł do niej wątek 94a. Początkowy zamiar był zgoła inny. Wskazana decyzja miała za zadanie wyrzucenie z aptek wszelkich osób nieuprawnionych do doradzania pacjentom. Ja stoję na stanowisku, że apteka to placówka ochrony zdrowia, w której to osoby fachowe udzielają porad. Tu nie ma miejsca na wprowadzanie do apteki tzw. dermokonsultantów po niedzielnym kursie. Jak dermokonsultant chce doradzać, to niech idzie do drogerii świadczyć swoje profesjonalne usługi. Komentarze prawne, które się pojawiły, dotyczyły m.in. reklamy leków w aptece.

Proszę sobie wyobrazić w aptece dermokonsultanta polecającego każdemu pacjentowi np. lek na katar. W moim odczuciu to kompletnie nieakceptowalne, ale dla korporacji jest OK. Proszę zrozumieć, że sama dermokonsultacja wykonana w aptece przez magistra farmacji w mojej ocenie stanowi poradnictwo, jednak taka usługa wykonana przez osobę niewykwalifikowaną może stanowić nawet niebezpieczeństwo dla pacjenta.

Musimy pamiętać, że w aptece mamy do czynienia z pacjentem, a nie klientem, co zacne kancelarie starają się pomijać. Ustawa Prawo farmaceutyczne wskazuje jednoznacznie, że apteka jest placówką ochrony zdrowia, w której osoby uprawnione świadczą usługi farmaceutyczne, do których również zalicza się porada. Szkoda, że dziennikarze nie zwrócili na ten aspekt uwagi, a skupili się na handlu, którego częścią jest reklama. W mojej ocenie świadczy to o dużym sukcesie korporacji aptecznych, które przez prowadzoną propagandę uzyskały efekt braku zadawania właściwych pytań przez dziennikarza.

Za jakie przewinienie popełnione w aptece cofa się jej zezwolenie? Prześledziłem wydawane przez Pana decyzje, w których pojawiała się taka sankcja i były tam sprawy najróżniejsze. Jedna z nich dotyczyła nawet łamania zakazu reklamy aptek. Ale za co najczęściej wydaje Pan decyzję cofającą?

W przypadku odwróconego łańcucha cofam zezwolenia w 100% przypadków, co wynika również z uzasadnienia decyzji. Jestem bezwzględny – w środowisku „wywozowców” funkcjonuję pod pseudonimem „inteligentny psychopata” – co doskonale określa mój stosunek do takich ludzi.

W przypadku stwierdzenia odwróconego łańcucha dystrybucji walczę nie tylko na kanwach prawa administracyjnego, ale również staram się przekonywać prokuratorów do swoich racji. Tu niestety nie mam się czym pochwalić.

W pozostałych przypadkach jestem otwarty na argumenty – również OIA. Cofnięcie zezwolenia za reklamę apteki? Było ciut inaczej. Zezwolenie zostało cofnięte za utrudnianie postępowania kontrolnego – strona odmawiała udzielenia informacji dotyczących funkcjonującego w aptece programu lojalnościowego. Co ciekawe Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w stosunku do kierownika tej apteki umorzył wszelkie postępowania. Nawet mój sprzeciw wysłany do NRA nie spotkał się ze zrozumieniem. Tymczasem w tej aptece to nie zarząd prowadził reklamę, a kierownik apteki wręczał karty pacjentom i nadzorował ich dystrybucję. Jednocześnie w trakcie kontroli udawał przysłowiowego Greka. Pomijam fakt, że w trakcie kontroli widziałem jak w kolejce czekali „klienci” z kartami.

Jedną z szerzej komentowanych Pana decyzji, było m.in. umorzenie sprawy apteki, w której na dużą skalę wydawano leki bez niezbędnej recepty lekarskiej. Farmaceuci nie wystawiali w tej sytuacji nawet recept farmaceutycznych. Ostatecznie nie spotkała ich za to żadna kara, poza Pana decyzją nakazującą zaprzestania tego procederu. Skąd tak łagodny wymiar kary? Nie obawia się Pan, że takie rozstrzygnięcie może zachęcić inne apteki do takich działań? Czy w tej kwestii kontaktował się Pan z Izbą Aptekarską?

Postępowanie zostało umorzone ze względu na opinię OIA, która wskazywała, że cofnięcie zezwolenia jest zbyt wysoką sankcją. Apteka dostała decyzję nakazującą dostosowanie prowadzonej działalności do obowiązujących przepisów prawa – czyli tzw. żółtą kartkę. Proszę pamiętać, że po żółtej kartce, następna jest czerwona. To samorząd nadzoruje wykonywanie zawodu farmaceuty i w tym jednym przypadku zgodziłem się ze stanowiskiem Rady oraz czekam na stanowisko Rzecznika w tej sprawie. Długo już czekam…

Skoro już jesteśmy przy Izbie Aptekarskiej, nie mogę nie zapytać o dość nietypową sytuację, jaka spotkała Pana kilka miesięcy temu. Wtedy to Lubuska Okręgowa Izba Aptekarska określiła Pana zachowanie jako niegodne farmaceuty. Mógłby Pan pokrótce opisać to zdarzenie?

Zwracam uwagę na fakt, że jestem farmaceutą, który pełni funkcję WIF-a. Wyjaśnienie tej sprawy jest bardzo proste. Jako osoba prywatna (farmaceuta i delegat) w ramach dostępu do informacji publicznej zapytałem Radę o wydatki na pracowników Izby. W pierwszej odpowiedzi otrzymałem takie stanowisko OIA – odmawiające udzielenia informacji i określające moje zachowanie mianem „niegodnego farmaceuty”. Wskazaną informację w późniejszym czasie wywalczyłem wskazując LOIA szereg wyroków administracyjnych obligujących Radę do udzielenia takich informacji. Okazało się, że LOIA wydaje miesięcznie około 12 tys. zł (rocznie 141 tys. + 28 tys. fundusz pracy) na dwoje pracowników biurowych. Proszę podzielić sobie tę kwotę na dwie części i porównać ze swoim uposażeniem. Występowałem również do komisji rewizyjnej OIA, celem przeanalizowania wskazanych wydatków.

Otrzymałem wspólną odpowiedź Prezesa LOIA i komisji rewizyjnej, że wszystko jest w porządku. Nie mieści mi się to w głowie, bo jak organ kontrolujący może udzielać odpowiedzi wraz z organem kontrolowanym? Czemu poruszyłem ten problem? Ponieważ farmaceuci nie posiadają żadnego wsparcia ze strony LOIA – np. brak dostępu do prawnika, brak ubezpieczeń lub szkolenie w trakcie zjazdu puszczane z taśmy.

Warto też wspomnieć o sytuacji, gdy przed radą aptekarską prosiłem o pomoc prawną dla księgowego apteki, który został oskarżony przez korporację posiadającą sieć aptek o zniesławienie, z powodu upublicznienia reklamy prowadzonej w tych aptekach. Ten człowiek stanął w obronie naszego zawodu. Niestety potraktowano mnie jak małego chłopca, a księgowy nie otrzymał pomocy z OIA. Po czasie się okazało, że był to mąż farmaceutki, która została przez wspomnianą korporację doprowadzona na skraj wyczerpania nerwowego. Co ciekawe, pozew który otrzymałem od tego człowieka, stanowi ważny element decyzji w sprawie 1%, ponieważ sieć jasno wskazała w nim zależności między swoimi spółkami, które w inny sposób byłyby nie do wykazania. Nie ukrywam, że w tak ważnej sprawie samorząd nie znalazł 3000 zł na pomoc prawną, a dla pracowników miesiąc w miesiąc jest 12 000zł. Proszę, niech czytelnicy sami ocenią czy faktycznie nie jestem godny miana farmaceuty?

W związku z nazwaniem mojej osoby niegodną miana farmaceuty, zwróciłem się do Rzecznika NRA celem wyjaśnienia sprawy. Do dnia dzisiejszego nie usłyszałem przeprosin, ani sensownych wyjaśnień.

Prosiłem również OIA o upublicznienie mojego wniosku na witrynie LOIA, nie zrobiono jednak tego. Oświadczam, że pytania we wniosku dotyczą wyłącznie finansów, ew. możliwości zatrudnienia farmaceuty w OIA, bo przy takim budżecie można zatrudnić magistra farmacji w roli sekretarki.

Dość kłopotliwą kwestią wydaje się udział samorządu aptekarskiego w procesie wydawania lub cofania zezwolenia na aptekę. Niedawno Ministerstwo Zdrowia stwierdziło, że opiniowanie przez Izby Aptekarskie kandydatów na kierowników aptek, jest nadinterpretacją przepisów. Często zdarza się, że Izby warunkują stwierdzenie rękojmi, uregulowaniem składek na rzecz samorządu. Jaki jest Pana pogląd na opinie wydawane przez Izbę? Czy zdarzyło się Panu wydać zezwolenie pomimo negatywnej opinii Izby o kandydacie na kierownika apteki?

Opiniowanie wydawania oraz cofania zezwoleń, wynika z ustawy o Izbach Aptekarskich. Jest to uprawnienie samorządu aptekarskiego do zajmowania stanowiska. W mojej ocenie WIF nie ma obowiązku występowania o taką opinię, ponieważ nie jest związany przepisami ustawy Prawo farmaceutyczne. Ja jednak staram się występować do OIA o stanowisko w postępowaniu, ponieważ mam prawo zbierania wszelkich dowodów, a taka opinia, gdy jest sensowna, może stanowić dowód w sprawie, ewentualnie może spowodować zmianę sposobu rozpatrywania sprawy.

Odnośnie opiniowania przez OIA kierowników aptek, podzielam zdanie MZ i stoję na stanowisku, że OIA nie ma prawa stwierdzać rękojmi kandydata na kierownika apteki. Kuriozalne jest również łączenie opinii kierownika apteki z miejscem jego pracy tzn. z apteką, w przypadku zmiany apteki, farmaceuta musi występować ponownie o rękojmię – kuriozum?!

W ostatnim czasie LOIA wydała negatywną opinię dla kandydata na kierownika apteki, bez uzasadnienia – co stanowi poważne naruszenie prawa. Zgodnie z wyrokami NSA, każdy posiada rękojmię do chwili, aż ją utraci. Przecież prawo wykonywania zawodu farmaceuty otrzymuje magister farmacji posiadający rękojmię, więc w jakim celu OIA stwierdza ją kolejny raz? Jest to utarty szlak działania, forma tradycji. Jeśli już jest i nie szkodzi, to niech sobie będzie. Gorzej jak zaczyna szkodzić lub przybiera formę oręża skierowanego przeciwko farmaceutom tzw. sieciowym lub przedsiębiorcom.

Na sam koniec zostawiłem temat nielegalnego wywozu leków i odwróconego łańcucha dystrybucji. Pana „doświadczenia” z trudniącymi się tym przestępcami były przytaczane w prasie i telewizji. Mnóstwo już na ten temat powiedziano, dlatego chciałbym Pana zapytać nie o sam problem, ale jego rozwiązanie. Co musiałoby się w Polsce zmienić, żeby apteki i pacjenci nie mieli problemu z dostępem do leków? Jakie narzędzia należałoby uruchomić, aby przestępcy nielegalnie wywożący leki z Polski, zostali ukarani?

Proszę spojrzeć na nowelizację prawa farmaceutycznego z 2015 r. tzw. antywywozową. Jak zostały tam zdefiniowane przepisy karne – depenalizacja art. 127 i zastąpienie go art. 125 ze słynnym już „podejmowaniem” (wyjaśnienie na końcu wywiadu – przyp. red.). Ja nie rozumiem tego zabiegu, ponieważ zły przepis zastąpiono jeszcze gorszym, uniewinniając przy tym wszystkich tych, którzy zajmowali się wywozem do 2015 r.

Przecież w 2015 r. w Gliwicach zapadł wyrok karny z art. 127 ustawy Prawo farmaceutyczne, więc w mojej ocenie nie było potrzeby zmiany wskazanego artykułu. Wykładnia art. 127 została dokonana przez prokuratury i jest odmienna z argumentacją sądu karnego w Gliwicach. Administracja pozbawiona wsparcia prokuratury nie naprawi żadnego problemu, bo została powołana do administrowania, a nie karania lub ścigania. Nie wiedzieć czemu, to Inspekcji Farmaceutycznej powierzono walkę z wywozem leków, nie dając jej przy tym dobrych narzędzi, jak np. sugerował kiedyś minister – broni gładkolufowej lub prostego dostępu do informacji skarbowej. Do dnia dzisiejszego otrzymuje odmowy udzielenia informacji ze skarbówki.

Martwi mnie jedno, że nadal się dużo mówi o problemie, a od mówienia żaden problem nie ulegnie rozwiązaniu. Mnie też już gardło boli od opowiadania o prekursorach kat. 1, o NZOZ itd. ile można?

Myślę, że w tym kontekście nasuwa się też pytanie o wydolność Inspekcji Farmaceutycznej. Nie jest tajemnicą, że Wojewódzkie Inspektoraty Farmaceutyczne borykają się z brakami kadrowymi. Niektóre nie mają nawet zatrudnionego prawnika. Tymczasem zadań ciągle przybywa. Podobno sposobem na naprawę tej sytuacji ma być pionizacja Inspekcji, tak aby WIF podlegał wyłącznie GIF, a nie jak obecnie: Wojewodzie i GIF. Czy Pana zdaniem to dobry kierunek?

Każdy z nas ma wsparcie prawnika. Problemem są trudne przepisy. Jeden z prawników, który rozpoczął pracę dla WIF, skomentował że w takim bałaganie prawnym to się jeszcze nie poruszał. Śmiem twierdzić, że przy dobrym, logicznym prawie, bylibyśmy dużo bardziej skuteczni. Proszę spojrzeć na lawinowy wzrost orzecznictwa dotyczący prawa farmaceutycznego. Każdy wyrok to jest duża praca WIF, GIF, a także sądów. Liczba skarg często wynika z możliwości różnej interpretacji przepisów przez przedsiębiorców. Czasem nawet wyrok jest różnie interpretowany przez strony konfliktu. Najlepszym tego przykładem jest kwestia 1 procenta – wszystkie strony sporu twierdzą, że mają rację i przytaczają jako argumenty wyroki sądów.

Co do zmiany struktury sposobu zarządzania Inspekcją Farmaceutyczną, to decyzja nie leżąca w mojej gestii. Ja staram się wykonywać powierzone mi zadania najlepiej jak potrafię, a struktura urzędu nie zmieni sposobu wykonywania przeze mnie powierzonych zadań. Jako element władzy wykonawczej, nie czuję się uprawnionym do mieszania się w sprawy ustawodawcze.


*Artykuł 125 ust. 2 ustawy – Prawo farmaceutyczne (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 2142 ze zm.) stanowi, że „kto bez wymaganego zezwolenia podejmuje działalność gospodarczą w zakresie obrotu produktami leczniczymi, podlega karze do 2 lat pozbawienia wolności”. Niedawno okazało się, że prokuratura w wielu przypadkach słowo „podejmuje” interpretuje w taki sposób, że ukarać można tylko tego, kto dopiero co rozpoczął nielegalną działalność. Zdaniem prokuratorów, gdyby ustawodawca chciał stworzyć przepis karny dotyczący wywozu leków, użyłby słowa „wykonuje”. Efektem takiej interpretacji przepisów, była fala umorzonych postępowań, prowadzonych przeciwko przestępcom trudniącym się nielegalnym wywozem leków.