Zanim powstały gumy, lizaki i lecznicze galaretki, dzieci musiały zadowolić się zwykle syropami. Także dziś syrop kojarzy się w zasadzie z lekiem pediatrycznym i starsi pacjenci zdecydowanie bardziej wierzą w moc tabletki. Podobnie było w roku 1937.
Na chwilę przed erą antybiotyków, świat zachwycał się jeszcze zbawienną mocą terapeutyczną sulfanilamidów. Odkryte w 1934 roku przez niemieckiego patologa Gerharda Domagka ( w 1939 roku otrzymał za ten czyn nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny) wykazywały zaskakującą aktywność przeciwbakteryjną i były pierwszą linią obrony przed zakażeniami. Czemuż by więc nie pozwolić z tych dobrodziejstw korzystać również dzieciom?
Ojczyzną nowości były Stany Zjednoczone. W fabryce S.E. Massengil and Co. postawiono na innowacyjną produkcję syropu z sulfanilamidem, a trzymając się ściślejszego nazewnictwa z tamtych czasów- eliksiru. Łatwiej jednak powiedzieć, trudniej zrobić. Sulfanilamid nie tak łatwo rozpuszczał się w alkoholu ( kiedyś interakcję dzieci- alkohol traktowano znaczniej bardziej liberalnie), a tym bardziej w wodzie. Szukającym poszczęściło się już jednak w trzeciej próbie- glikol etylenowy okazał się świetnym rozpuszczalnikiem. Drobniutki problem smaku tak powstałej receptury sprytnie zamaskowano znanym corrigens- syropem malinowym. Na zdrowie.
Istnieje teoria, że pierwotnym rozpuszczalnikiem miała być w tym przypadku gliceryna, ale skąpy producent postawił na dużo tańszy glikol. Jak było naprawdę- nie udało się dowieść. Warto jednak nadmienić, że z całą pewnością toksyczność glikolu była już znana, kiedy Harold Watkins- chemik, farmaceuta i szef w jednej osobie, podejmował swoją feralną w skutkach decyzję.
Syrop nie wyszedł tym razem na zdrowie żadnemu swojemu odbiorcy. Amerykański rynek chętnie przyjął 1300 butelek syropu, który miał leczyć popularne zakażenia paciorkowcowe. Lek nie przeszedł żadnych badań na zwierzętach, mimo, że były one już wtedy zalecane (niestety nie obligatoryjnie). Już w dwa tygodnie po pojawieniu się eliksiru na rynku, lekarze z Oklahomy donieśli o możliwych sześciu zgonach (w wyniku niewydolności nerek) po zastosowaniu feralnego leku, winiąc za nie nieznany składnik zawarty w roztworze. Glikol etylenowy nie był wyszczególniony na etykiecie produktu. Telegrafując do American Medical Association (potraktujmy to jako ówczesny GIF, choć było raczej zrzeszeniem lekarzy i pierwszą deską ratunku w takich sytuacjach) doktor Stephenson domagał się ujawnienia składników eliksiru.
AMA nie wiedziała o niczym. Niczym zdradzana żona, o płynnej formie sulfanilamidu wypuszczonej na rynek, dowiedziała się ostatnia. Kiedy już jednak spłynął na nią dobroczynny promień informacji, powzięła realne działania, koncentrując się najpierw na odpowiedzi od firmy Massengil.
Harold Watkins, a wraz z nim całe przedsiębiorstwo objęło stanowisko ludzi niczemu nie winnych i nieświadomych. Na potwierdzenie swoich słów odkrywczy farmaceuta zażył nawet sam niewielką ilość eliksiru, która nie wykazała u niego działania toksycznego, jako, że był zdrowym, zażywnym mężczyzną i daleko mu było metabolicznie do kilkunastokilogramowej pięciolatki. Zgony po eliksirze próbowano zrzucić na równoczesne zażycie kilku leków, którego producent przewidzieć nie mógł.
AMA nie porzuciła jednak sprawy i we własnym laboratorium wykazało silną toksyczność glikolu, nakazując natychmiastowe wycofanie syropu z rynku. Zanim się tak jednak stało zebrał on iście makabryczne żniwo ponad stu zgonów w całych Stanach Zjednoczonych. Mimo zmasowanej akcji FDA, przedstawicieli farmaceutycznych, telegramów i ogłoszeń w prasie, nie udało się dotrzeć do wielu odbiorców śmiertelnego syropu. Również z tego powodu, że dokumentacja lekarska w ówczesnych czasach brzmiała często: „2 recepty na Elixir, Betty Jane, 9 miesięcy” lub „El.Sulfanilamide, Mrs Johnson”. Pacjenci pojawiali się w gabinetach lekarskich i odchodzili często bez śladu. I bez adresu. Lekarze angażowali się jednak w poszukiwania, FDA odnotowuje na przykład, że jeden z medyków przełożył nawet własny ślub, aby pomóc w odnalezieniu rodziny trzyletniego chłopca,która zaraz po otrzymaniu recepty na syrop wyruszyła na wakacje w góry. Więcej historii o dramatycznych poszukiwaniach rozrzuconych po kraju butelek tutaj
http://www.fda.gov/aboutfda/whatwedo/history/productregulation/sulfanilamidedisaster/default.htm.
Watkins po odkryciu skali zatruć popełnił samobójstwo. FDA wprowadziło rozporządzenie nakazujące przeprowadzanie testów na zwierzętach przed wprowadzeniem leku na rynek, a następnie przedstawianie wyników tych badań specjalnej komisji ds. rejestracji nowych leków. Wyciągnięto wnioski z historii o toksycznym syropie. Najgorsza pomyłka farmaceutyczna dwudziestego wieku miała jednak dopiero nadejść. Świat wciąż nie znał talidomidu.