Magazyn „Pismo” opublikował obszerny materiał autorstwa Łukasza Lamży (dziennikarz, wykładowca akademicki specjalizujący się w filozofii przyrody i nauki oraz popularyzator nauki), dotyczący homeopatii. Jego najważniejszym elementem jest wywiad przeprowadzony z przedstawicielami firmy Boiron. Autor opisuje w nim korzenie i fenoment homeopatii, jednocześnie zadając trudne i niewygodne pytania największemu producentowi tego typu preparatów. Jak tłumaczą oni skład i działanie najpopularniejszego ze swoich produktów – Oscilloccocinum? Jako, że zbliża się sezon przeziębieniowy, zachęcamy wszystkich farmaceutów do zapoznania się z tym materiałem.
Oscillococcinum jest robione z wątroby i serca kaczki. Poprzez odpowiednie procedury doprowadza się je do postaci płynnej, a następnie przygotowywane są rozcieńczenia, jedną z kilku metod. Oscillo rozcieńcza się metodą Korsakowa. A dlaczego akurat kaczka?
– Początki Oscillococcinum sięgają epidemii grypy hiszpanki z 1919 roku. Lekarz wojskowy Joseph Roy zauważył, że ten konkretny ptak, migrując, nie zapada na grypę. Trudno powiedzieć, czy to był przypadek, czy ta obserwacja miała go doprowadzić do takiego wniosku, ale zdarzyło się, że faktycznie ptaki, które obserwował, nie zapadały, i to dało odpowiedź na to, czego szukał – tłumaczy Paweł Wójcik, dyrektor Boiron Polska.
Nazwa preparatu pochodzi od wibrujących (oscylujących) bakterii, które Roy miał zaobserwować we krwi chorych na grypę w czasie epidemii hiszpanki w 1917 roku. Podobną bakterię miał znaleźć też w wątrobie kaczki pekińskiej. Nikt jednak po Roy nigdy tej oscylującej bakterii więcej nie zaobserwował i w rezultacie „Oscillococcus zajmuje dziś bezpieczne miejsce w archiwum kryptobiologii, obok potwora z Loch Ness i Wielkiej Stopy”.
W procesie produkcji preparatu Oscilloccinum tworzy się kolejne rozcieńczenia, których efektem jest produkt teoretycznie nie zawierający ani jednego atomu „substancji czynnej”. Łukasz Łomża bezlitośnie wypytuje przedstawicieli firmy Boiron o to co tak naprawdę działa w leku. Jaką uzyskuje odpowiedź?
– Atomu nie ma, ale może jest fala elektromagnetyczna? Nie można zaprzeczyć, że fala także wywiera działanie – mówi Magdalena Wojciechowska-Budzisz (prezeska Polskiego Towarzystwa Homeopatii Klinicznej)
W artykule pojawia się również analiza najczęściej przytaczanych badań zwolenników homeopatii oraz stanowiska Naczelnej Rady Lekarskiej i Naczelnej Rady Aptekarskiej. Autor przygląda się też relacjom aptekarzy z firmą Boiron…
– Tymczasem słowa poparcia dla homeopatii wyraziła między innymi Naczelna Rada Aptekarska (NRA), podchodząc do sprawy pragmatycznie. Elżbieta Piotrowska-Rutkowska, prezes NRA, w liście do prezesa firmy Boiron uspokaja, jak gdyby przepraszając za kolegów lekarzy, że homeopatia jest dziś „integralną częścią medycyny, uznaną przez Unię Europejską” i że „jako sposób leczenia nie może funkcjonować bez aptek” – pisze Łomża.
Autor przypomina też korespondencję z 2014 roku prezesa Wójcika i ówczesnego prezesa Naczelnej Rady Aptekarskiej Grzegorza Kucharewicza, w której („nawiązując do spotkania […] z Panem Markiem Jędrzejczakiem [ówczesnym wiceprzewodniczącym NRA – przyp. aut.] i Panem Eugeniuszem Jarosikiem [ówczesnym rzecznikiem NRA – przyp. aut.]”) ubolewał nad krytycznym wobec homeopatii stanowiskiem Naczelnej Rady Lekarskiej.
– Zdaniem prezesa Boironu stosownym krokiem ze strony Naczelnej Rady Aptekarskiej byłoby rozesłanie do polskich aptek oficjalnej, pozytywnej opinii (Wójcik usłużnie zaproponował nawet treść takiego listu) oraz ulotki 12 rzeczy, których nie wiedziałeś o homeopatii dołączonej do listu. Przeglądam – owszem, bardzo ładna ulotka. Dużo w niej zdjęć lekarzy ze lśniącymi stetoskopami, nie brakuje też obowiązkowej grupki uśmiechniętych dzieci. Jest nawet wykres kołowy sumujący się do dwustu dwudziestu trzech procent – pisze Łukasz Lamża.