Na początku chciałbym zapytać: jak rozpoczęła się Pani kariera zawodowa i w jakich czasach/okolicznościach otwarta została pierwsza Apteka od Serca?
Ewa Budzowska: Ukończyłam studia farmaceutyczne w Krakowie na kierunku farmacja kliniczna. Kilka lat szukałam swojej zawodowej drogi, pracując kolejno w firmie farmaceutycznej, w wydawnictwie Pharmindex i w firmie CRO, gdzie koordynowałam przeprowadzanie badań klinicznych w polskich ośrodkach. Zawsze jednak marzył mi się własny biznes. W roku 2000 otworzyłam wraz z koleżanką ze studiów swoją pierwszą aptekę w Warszawie na Bielanach. Prowadziłam ją cztery lata, ucząc się na własnych błędach, czym jest „dobra apteka” i jak pogodzić dobro pacjenta z prowadzeniem własnej firmy.
W 2004 roku rozstałyśmy się ze wspólniczką, zakończyłam też swoją pracę w badaniach klinicznych (mimo że bardzo ją lubiłam) i podjęłam wyzwanie samodzielnego otwarcia pierwszej Apteki od Serca w Warszawie w hipermarkecie na Bielanach.
Czy wtedy łatwiej było otworzyć apteką niż obecnie?
Pod względem inwestycyjnym był to skok na głęboką wodę. Trud i ogromne ryzyko związane z prowadzeniem apteki przezwyciężałam zaangażowaniem i poszukiwaniem przewag rynkowych. Zapewnienie pełnej dostępności leków stanowiło jedną z nich. Szansą na szybki rozwój apteki była jej lokalizacja. Apteka szybko zdobywała pacjentów i w ciągu kilku lat stała się jedną z większych aptek w Warszawie. Pierwsze lata to także czas inwestowania wszystkich zysków w magazyn, który pozwalał realizować potrzeby pacjentów.
Czy zdarzały się po drodze jakieś chwile zwątpienia i kryzysy?
E.B.: Kryzysy i zwątpienia zdarzały się, ale trudności zawsze mnie mobilizują. Jedną z nich było pogodzenie pracy zawodowej z opieką nad małymi dziećmi. Oboje z mężem (też farmaceutą) dzieliliśmy się obowiązkami i w pracy, i w domu, a zadowoleni pacjenci dawali poczucie satysfakcji. Przez wiele lat dojrzewała we mnie myśl o otwarciu kolejnej apteki. Decyzję przyspieszyła sytuacja rynkowa. Coraz liczniejsza konkurencja (często sieciowa) sprawiała, że posiadając jedną aptekę, trudno było skutecznie konkurować. W roku 2011 otworzyliśmy aptekę na warszawskiej Pradze. W latach 2011-2016 otwieraliśmy kolejne Apteki od Serca, obecnie mamy ich 10. Apteki, pomimo różnic wynikających z lokalizacji, dzięki przyjętej strategii szybko się rozwijały. W wielu z nich pacjenci ustawiali się w kolejce w oczekiwaniu na obsługę – stąd decyzje o uruchomieniu kolejnych stanowisk.
Skąd wziął się pomysł na stworzenie programu partnerskiego?
E.B.: W latach 2014-2015 rynek mocno się usieciawiał, a my z powodu ograniczeń finansowych nie mogliśmy skutecznie konkurować z większymi podmiotami. Rozważaliśmy przyłączenie się do jednego z istniejących programów dla aptek. Jednak żaden z nich, w naszym odczuciu, nie był wystarczająco partnerski i nie dawał pełnej swobody prowadzenia apteki. Wiele grup i programów zorganizowanych prze hurtownie pozbawiłoby nas jako właścicieli niezależności. Wiedzieliśmy, że brakuje nam skali, ale wiedzieliśmy też, że know-how, jakie przez lata udało się zbudować, było naszą przewagą. Nie chcieliśmy z tego rezygnować.
W tym czasie wielu znajomych z branży prosiło nas o pomoc lub radę. Widzieli duże ilości pacjentów w naszych aptekach, podczas gdy sami nie umieli sobie poradzić z rosnącą konkurencją, spadkiem obrotów i problemami ekonomicznymi. Wielu pomogliśmy, ale była to tylko pomoc doraźna, bez trwałych i długofalowych efektów. Zaczęliśmy więc analizować rynek pod kątem własnego programu dla aptek, który pozwalałby zaopiekować się apteką innego właściciela jak swoją własną.
W roku 2015 zgłosiła się do nas farmaceutka z Podlasia – właścicielka dwóch aptek. W odległości 50 metrów od jej apteki otworzyła się konkurencja, której ceny dla pacjentów były znacznie niższe od cen, po jakich kupowała apteka. Właścicielka chciała odsprzedać nam swoje apteki, ale w trakcie rozmów uznaliśmy, że jest inny sposób na poprawę sytuacji. Postanowiliśmy wesprzeć apteki, opiekując się nimi jak własnymi. Tak powstały dwie pierwsze Apteki od Serca na Podlasiu. Apteki działają do dziś, prężnie się rozwijając, a konkurencja, nie mogąc „przekierować” do swoich placówek pacjentów Aptek od Serca, podniosła ceny. Wygraliśmy doskonałym standardem obsługi, pełną dostępnością leków przy wykorzystaniu wypracowanego i sprawdzonego know-how, które okazało się skuteczne bez względu na lokalizację apteki.
Ten sukces wzmocnił w nas przekonanie, że nadszedł czas na zbudowanie programu dla aptek potrzebujących wsparcia. Choć sceptyków nie brakowało, w latach 2016-2022 do programu dołączyły 74 apteki. Program rozwijał się dzięki naszej przemyślanej strategii oraz zadowolonym ze współpracy Partnerom, którzy polecali go kolejnym aptekom i kolejnym właścicielom.
Jakie są – Pani zdaniem – największe wyzwania, z którymi obecnie zmagają się polskie apteki?
E.B.: Wyzwań nie brakuje. Do największych należą ciągłe nowelizacje prawa, ich różna interpretacja przez inspektorów farmaceutycznych w różnych rejonach Polski. W ostatnich latach bardzo wzrosły koszty prowadzenia apteki, bardzo trudno znaleźć farmaceutów do pracy. Z drugiej strony marża apteczna od lat spada – kolejny rok wynosi poniżej 20 procent. Ma na to wpływ mała marża na lekach refundowanych. Ogromnym wyzwaniem staje się budowa rentownej apteki z zagwarantowaniem pacjentom pełnej dostępności leków w dobrych cenach.
Dziś, aby skutecznie prowadzić aptekę, potrzeba pracy dużego zespołu specjalistów z różnych dziedzin. Nie jest to możliwe w przypadku małej sieci, kiedy właściciel jest jednocześnie kierownikiem, obsługuje pacjentów, zajmuje się sprawami finansowymi i administracyjnymi, kadrowymi, samodzielnie kupuje leki, często będąc zmuszonym je zdobywać. Tych wyzwań jest za dużo. Zdarza się, że właściciele są tak utrudzeni swoją codzienną pracą, pokonywaniem coraz liczniejszych trudności, że prowadzi to do ich wypalenia zawodowego. Jeśli nie mają dzieci – farmaceutów, myślą o zamknięciu apteki, bo – jak mówią – „nie dają rady”.
Dla mnie największą satysfakcją jest kierowanie wspaniałym zespołem specjalistów, który przez lata udało się zbudować. Wszyscy się szkolimy i cały czas rozwijamy, co skutkuje coraz lepszymi wynikami aptek, którymi się na co dzień opiekujemy. Nic nie daje większej satysfakcji niż podwojenie obrotów i zwielokrotnienie zysków apteki włączonej do programu. Jest to proces rozłożony w czasie, kosztujący dużo wysiłku, ale jednoznacznie mierzalny. Obserwując wyniki aptek, jesteśmy z nich dumni i wiemy, że idziemy w dobrym kierunku, rosnąc szybciej niż inne apteki na rynku.
Cała rozmowa dostępna w najnowszym numerze magazynu MGR.FARM
Jak oceniasz artykuł?
Twoja ocena: Jeszcze nie oceniłeś/aś artykułuUdostępnij tekst w mediach społecznościowych
0 komentarzy - napisz pierwszy Komentujesz jako gość [zaloguj się lub zarejestruj]