Braki leków w aptekach to poważny problem, z którym pacjenci borykają się na co dzień. Dostrzegają go również farmaceuci, choć patrzą na niego z nieco innej strony. Jeden z aptekarzy przyznaje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”, że nierzadko deficytowe leki hurtownie rozdzielają według uznania – większe sieci dostają je w małej ilości, natomiast w małych aptekach nie ma ich w ogóle.
– Niejednokrotnie dopiero po telefonach i upominaniu się pojawia się szansa, że lek może znajdzie się w aptece. Brakuje m.in. insuliny, czyli leku ratującego życie. Część preparatów jest niestety wywożona za granicę. Prawdą jest też to, że część firm nie daje na rynek polski odpowiedniej ilości leków w stosunku do zapotrzebowania – ocenia farmaceuta.
Pani Jolanta, pracująca w podwarszawskiej aptece, zauważa z kolei, że też inne leki – spoza obwieszczenia – są limitowane.
– W hurtowni dla jednych aptek są leki, a dla drugich nie ma. Istnieją również tzw. półki producenckie, gdzie można zamówić lek tylko przez przedstawiciela firmy farmaceutycznej, bo oficjalnie hurtownia leku nie ma – mówi farmaceutka.
Dwie, trzy godziny spędzam codziennie, zamawiając leki w hurtowniach. Mamy prawie wszystko, ale niektóre obecnie są nie do zdobycia – wskazuje aptekarka.
Sygnały o utrudnionej dostępności niektórych produktów leczniczych trafiają również do Głównego Inspektora Farmaceutycznego. Co tydzień GIF przekazuje też raport w tej sprawie do Ministerstwa Zdrowia. Powstaje on w oparciu o dane przesyłane przez wojewódzkie inspektoraty farmaceutyczne i obejmuje te produkty lecznicze, które na terenie danego województwa nie są dostępne w co najmniej 5 proc. aptek.
– Takie sytuacje występują zazwyczaj w 3-4 województwach – mówi Maciej Trybusz, rzecznik prasowy GIF. – Należy podkreślić, że brak leku nie jest tożsamy z niedostępnością. Fakt, iż pacjent w jednej czy dwóch aptekach nie może znaleźć leki, lub jest on dostępny następnego dnia po zamówieniu przez aptekę, nie oznacza jego braku, a tylko chwilową niedostępność. O braku mówimy w sytuacji, w której lek jest permanentnie niedostępny, a apteki nie mają możliwości jego zamówienia w hurtowni.
Naczelna Izba Aptekarska apeluje o uszczelnienie systemu, które ograniczy nielegalny wywóz leków. Z jednej strony aptekarze liczą na nowe regulacje wprowadzane przez resorty finansów i zdrowia, ale apelują też o wzmocnienie inspekcji farmaceutycznej nadzorującej rynek wart ok. 34 mld zł. Oprócz dofinansowania i dodatkowych etatów dla inspektorów konieczna jest również zmiana formuły funkcjonowania inspekcji, z uwagi na nowe wyzwania rynkowe.
– Jak mówią sami inspektorzy, być może należy rozważyć powołanie nowej komórki w strukturze inspekcji, działającej na wzór jednostki specjalnej policji – mówi Tomasz Leleno, rzecznik prasowy NIA.
Źródło: Nasz Dziennik