W Polsce jest ok. 55 tys. osób chorujących na stwardnienie rozsiane. Leczenie i prowadzone terapie pozwalają im na normalne i samodzielne funkcjonowanie w społeczeństwie. Najistotniejsza dla chorych osób jest szybka diagnoza i natychmiastowe wprowadzenie leczenia. Leki będące podstawą leczenia pacjentów z SM to leki immunomodulujące, do których, w naszym kraju, jest bardzo ograniczony dostęp. Przerwanie leczenia u pacjenta z zaawansowaną formą SM może doprowadzić do szybkiego pogorszenia stanu zdrowia oraz do kolejnego rzutu choroby.
Kolejnym utrudnieniem dla pacjentów z SM jest również występująca w Polsce ogromna dysproporcja w dostępie do terapii na poziomie regionalnym. Związane jest to ze sposobem finansowania leczenie przez NFZ, liczby świadczeniobiorców oraz rozlokowania szpitali.
-Dochodzi do takich kuriozów, że pacjenci migrują między województwami, co nie jest efektywne dla nikogo. Pacjent musi swoje wolne dni urlopowe zużywać na to, by jechać po lek, a jego lokalny NFZ i tak za jego leczenie płaci. Właściwie nie ma to najmniejszego sensu, ale takie sytuacje się zdarzają – mówi Magdalena Fac-Skhirtladze, sekretarz generalna Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego.
Na maj br. Polskie Towarzystwo Stwardnienia Rozsianego zaplanowało debatę w Sejmie, w której mają wziąć udział przedstawiciele polskich władz, eksperci oraz sami pacjenci.
-Mamy nadzieję, że pokaże ona, że pacjent chce być niezależny, nie chce być ciężarem dla systemu. Jeżeli pacjent tę niezależność traci, to my, jako system, zawiedliśmy, albo nie dając mu właściwego leczenia, albo odpowiednio szybkiej diagnozy, albo wsparcia społecznego – mówi Magdalena Fac-Skhirtladze.
Źródło: newseria.pl