– Wczoraj o 21:30 wyrwał mnie z wieczornego miru domowego dzwonek domofonu – pisze czytelniczka w liście do redakcji Gazeta.pl. – Z niezapowiedzianym dźwiękiem tego urządzenia mam akurat same złe skojarzenia, bo w naszej kamienicy działała kiedyś agencja towarzyska, pobudki spragnionych pieszczot mężczyzn wciskających wszystkie przyciski domofonu, zdarzały się nawet kilka razy w środku nocy.
Okazało się, że do drzwi kobieta dzwoniła farmaceutka z apteki, w której kupowałaa kilka godzin wcześniej leki. Okazało się, że pacjentka otrzymała lek mniejszej, a nie większej (jak było na recepcie) zawartości substancji czynnej.
– Później wyjaśniła mi, że powinnam zmienić dawkowanie, albo przyjść jutro do nich do apteki i zamienić na mocniejszy lek. Na koniec pani magister przeprosiła za pomyłkę i życzyła mi miłego wieczoru – opisuje kobieta. – Bardzo to było miłe i zdumiewające. Że się zorientowali, że coś poszło nie tak, że pani przyszła do mnie po pracy. Być może takie są rutynowe standardy zachowań w przypadku aptecznych pomyłek. Może nie powinny mnie odwiedziny farmaceutki dziwić. Ale w zalewie wytykania wszystkim zaniedbań, zaniechań, niedopatrzeń warto wspomnieć o sytuacjach, które zaskakują na plus.
Źródło: Gazeta.pl