Proszę na początek powiedzieć kilka słów o sobie. Zdaje się, że pochodzi Pani z Wielkopolski?
Marta Słocińska: Pochodzę z Nowego Tomyśla i tutaj też wróciłam po studiach. Mam męża, który jest redaktorem i tłumaczem, oraz dwójkę dzieci – pięcioletnią córkę i dwuletniego syna. Nigdy nie chciałam mieszkać w dużym mieście, co w dużej mierze wpłynęło na moje życiowe wybory i karierę zawodową. Cenię sobie możliwość obcowania z przyrodą, mniej hałaśliwe otoczenie, łatwiejsze dojazdy do pracy. Z Nowego Tomyśla do Poznania jedzie się około godziny, więc odległość od większego miasta nie jest uciążliwa, gdy okazuje się, że jednak trzeba się do niego wybrać. Sytuacja na rynku pracy w mniejszym mieście jest też dla farmaceuty bardziej korzystna w porównaniu z większymi ośrodkami. Pod koniec 2021 roku założyłam Wydawnictwo Podskoki i wydałam od tego czasu dwie książki dla dzieci.
Skąd wziął się pomysł na założenie własnego wydawnictwa?
Pomysł zrodził się z fascynacji książkami dla dzieci. Zachwyciła mnie różnorodność na rynku książek dla dzieci i to, jak książki wpływają na małych ludzi, jak ich kształtują. Dla mnie samej czytanie z dziećmi to bardzo ważna sprawa i mamy w domu zdecydowanie więcej książek dla najmłodszych niż zabawek. Widziałam też, z jaką pasją rodzice oddają się poszukiwaniu odpowiednich książek dla swoich dzieci, że ten rynek jest żywy. Obserwowałam małe wydawnictwa, które całkiem dobrze sobie radziły, przez kilka lat śledziłam nowości na rynku i oferty wydawnictw dla dzieci, aż zaczęłam powoli zauważać małe luki w rynku wydawniczym, które warto byłoby zapełnić. W moim odczuciu książka to coś bardzo wartościowego, kształtującego, odmieniającego nieraz całe życie. Kto nie chciałby zajmować się tworzeniem takich rzeczy?
Poza tym zawsze lubiłam angażować się w prowadzenie dłuższych projektów, tworzenie czegoś kreatywnego, a w aptece bardzo mi tego brakowało. Czułam się też gotowa na naukę nowych rzeczy, a tych musiałam nauczyć się bardzo wiele, nie tylko w kwestii samego wydawania książek, ale też pisania umów, tworzenia własnej strony internetowej i sklepu, prowadzenia kampanii marketingowych, obsługi i pakowania zamówień, kontaktu z drukarniami i księgarniami, współpracy z autorami, organizacji spotkań, prowadzenia profili społecznościowych (z czym do tej pory nie radzę sobie najlepiej). Wciąż dużo przede mną, ale szlaki mam już przetarte.

Początkowo planowałam wydawać tylko książki innych autorów lub kupować licencje i wydawać tłumaczenia zagranicznych książek, lecz w trakcie odbywania kursu wydawniczego okazało się, że mój pomysł na własną książkę może być na początek strzałem w dziesiątkę. Zmniejszał też ryzyko, że narażę jakiegoś zewnętrznego autora na problemy wynikające z mojego braku doświadczenia.
Po urodzeniu drugiego dziecka stwierdziłam, że lepszego momentu nie będzie. Postanowiłam wykorzystać czas na urlopie macierzyńskim, by napisać książkę i wystartować z wydawnictwem. Praca redaktora i wydawcy wydawała mi się bardziej skrojona pod mój charakter i zdecydowanie bardziej elastyczna. Potrzebowałam zajęcia, które mogłabym wykonywać wieczorami lub w chwilach, gdy mąż zajmuje się dziećmi po pracy.
A skąd wzięła się nazwa wydawnictwa?
Nazwa „Wydawnictwo Podskoki” powstała spontanicznie, w trakcie, gdy pisałam już książkę i zastanawiałam się nad głównymi założeniami naszej pracy. Chciałam, żeby nasze książki były przyjazne, wspierające i w lekki sposób przekazywały praktyczną wiedzę o świecie. Żeby można było uczyć się dzięki nim z entuzjazmem. A właśnie podskoki są dla dzieci wyrazem największej radości i entuzjazmu.
Wykształcenie farmaceutyczne pomaga w prowadzeniu wydawnictwa czy pisaniu książek dla dzieci?
Pomaga w pisaniu właśnie takich książek, jakie tworzę, czyli po prostu popularnonaukowych. Praca ze źródłami, z zaleceniami i świadomością, kiedy konieczna jest specjalistyczna konsultacja, z pewnością pomagają. Dzięki wiedzy fachowej, która pozwoliła na napisanie książki o lekach i leczeniu, mogłam w ogóle wystartować z wydawnictwem.
Zawsze lubiłam wyjaśniać skomplikowane zagadnienia i przedstawiać je w obrazowy sposób. Tutaj mogłam się spełnić, bo praca nad tekstem dla dzieci jest pod tym względem wyjątkowo wymagająca. Chciałam, żeby książka traktowała dzieci poważnie i zawierała konkretne informacje, ale przekazane w jak najprostszej i przyjaznej formie.
Nie ukrywam też, że dobór zagadnień poruszonych w książce inspirowany był moimi aptecznymi obserwacjami. Rzeczy, które powtarzamy pacjentom i które wydają nam się oczywiste – np. że zawiesinę trzeba za każdym razem wstrząsnąć przed podaniem, że po podaniu syropu na gorączkę warto umyć dziecku zęby, że płyn nawadniający lepiej smakuje po schłodzeniu – dla pacjentów często są nowością. Traktowałam to trochę jako pracę u podstaw; chciałam, żeby to była bardzo praktyczna, życiowa wiedza. Może dla tych małych czytelników, gdy dorosną, będzie oczywiste, żeby pamiętać o sprawdzeniu, czy antybiotyk trzeba przechowywać w lodówce, albo o wstrząśnięciu butelki.
Proszę opowiedzieć o książce Jak leczyć pluszaki? Skąd wziął się pomysł na nią?
Jak leczyć pluszaki? Porady doktora Lenka to książka, w której poznajemy nieco nietypowego lekarza, który zalecenia wypisuje kolorowym długopisem i nigdy nie zwraca uwagi, by założyć skarpetki do pary. Okazuje się, że jego pluszowi pacjenci, czekający już w kolejce, chorują zupełnie tak samo jak dzieci. Doktor Lenek zwraca się bezpośrednio do czytelnika z zaproszeniem, by pomógł mu tego dnia w gabinecie.
Pacjenci doktora Lenka cierpią na popularne dolegliwości – ból brzucha, kaszel, biegunkę, katar, wysoką gorączkę, osłabienie i skaleczenie. Zanim padnie diagnoza i doktor Lenek udzieli swojej porady, najpierw szczegółowo rozmawia z pacjentem i zleca badania. Książka nie jest skonstruowana przypadkowo. Dolegliwości zostały dobrane tak, by w każdym rozdziale przedstawić inne popularne badanie, różnorodne postaci leku i odrębny układ ciała człowieka.
Dzięki temu dzieci towarzyszą Małpce przy badaniu USG i poznają działanie układu pokarmowego. Wraz z Misiem dowiadują się, czy kaszel zawsze jest niepożądany, dlaczego podaje się syrop i czym są czopki, a na koniec uczą się, jak wykonać inhalację. Przypadek Lalki Matyldy, która zgłasza się do lekarza z biegunką, skłania doktora Lenka do opowiedzenia, czym są wirusy i bakterie, a także, jakie znaczenie ma dla zdrowia flora jelitowa. Lalka Matylda uczy się, jak przygotować płyn nawadniający i czym jest probiotyk. Doktor Lenek tłumaczy Słonikowi, jak można zarazić się katarem, czym jest alergia i dlaczego przy katarze psikamy do nosa. Flaming zgłasza się z wysoką gorączką, więc doktor Lenek wyjaśnia, dlaczego organizm podnosi temperaturę w czasie infekcji. Po postawieniu diagnozy zaleca Flamingowi antybiotyk i tłumaczy, dlaczego nie powinien przerywać terapii. U osłabionej Hipci doktor podejrzewa anemię, opowiada więc o układzie krwionośnym i towarzyszy Hipci w czasie pobrania krwi. Przyjmując w gabinecie Owieczkę ze zdartym kolanem, nie tylko pokazuje, jak zająć się skaleczeniem, ale też wyjaśnia proces gojenia ran i prezentuje zawartość swojej apteczki.
Przeczytałeś 30% wywiadu!
Całość dostępna w najnowszym numerze e-magazynu MGR.FARM
Jak oceniasz artykuł?
Twoja ocena: Jeszcze nie oceniłeś/aś artykułuUdostępnij tekst w mediach społecznościowych
1 komentarz Komentujesz jako gość [zaloguj się lub zarejestruj]