Przyglądając się dyskusji o „sposobie farmaceutycznej dyskusji” doszłam do wniosku, że to najakuratniejsze słowo do tego jak oficjalnie obrzucamy się niezadowoleniem. Nie ma drugiej takiej grupy zawodowej, która w sposób idealny, sama nie pozbawiłaby się możliwości postrzegania jej poważnie. Pretensje mają pracownicy, że pracodawcy-farmaceuci o nich nie dbają, że „izbowcy” to i tamto a drudzy, że pierwsi to i owo. Pretensji mamy cały festiwal.
Bo podobno 30 lat temu ktoś się zgodził na możliwość uzyskania zezwolenia przez osoby spoza branży. To indywidualny był. To on sam sobie ten indywidualny jest winien. I co on mnie obchodzi teraz? Czy widział ktoś tego indywidualnego? Czy ktoś wie i zna, gdzie się chowa ten kto pozwolił na otwieranie aptek wbrew prawu? Nie, nikt nikogo takiego nie widział. Ale teraz mamy problem bo jeśli takie apteki zostaną zamknięte to będzie potencjalnie mniej miejsc pracy dla farmaceutów. To nie, to ja się nie zgadzam, bo co mnie to wszystko obchodzi, ja tylko chcę mieć pracę. A co mnie obchodzi jakiś kierownik w jakiejś sieciowej aptece? To on odpowiada, on się zgadza, niech on się tłumaczy przed OROZ. To on jest ten zły i wyrodny bo pracuje u tego niedobrego i nieuczciwego.
To tak w telegraficznym skrócie wygląda. To jest taka forma nieuświadomionej żółci bezradnej. Każdy wie, że coś jest źle, ale ma świadomość, że nie ma na to wpływu więc zwalnia się z obowiązku patrzenia szerzej i zaczyna wygodnie funkcjonować z klapkami na oczach. Doskonale się sami podzieliliśmy. Okopaliśmy się w tych podziałach, siedzimy w nich jak na wojnie a niektórzy, stosując pewną wojenną wręcz retorykę, dorobili się w ich kultywacji już kamieni żółciowych.
I to mnie wszystko drażni. Porównania militarne, historyczne, wojenne, motoryzacyjne…stos żelastwa pod którym rdzewiejemy. Wbija nas to w retorykę walki, ze sobą, ze wszystkimi, z całym światem i z tymi mitycznymi onymi. Pan Kamil Bąk opisał kiedyś co go wnerwia w aptekach. Teraz ja Wam napiszę co mnie denerwuje. Dojmująco przeszkadza mi ta żółć. Ona zabija, nie tylko w przenośni. Paraliżuje jakąkolwiek możliwość rozmowy czy zajęcia wspólnego stanowiska. Taka agresywna, nadbudowana nad własnym rozczarowaniem forma wymowy niczego nam nie dodaje. Pokazujemy się jako słaba i podzielona grupa zawodowa, która sama nie wie czego chce. Kryzys farmacji jest widoczny na całym świecie. Wszędzie farmaceuci podejmują działania powodujące pojawienie się finansowanych usług farmaceutycznych. Tylko po co im to ?
Po to żeby ten zawód istniał. Bo świat nie chce płacić za ekspedycję. Świata nie obchodzi nasza porada, on utrzymuje, że wystarczy mu dr. Google. Ustawodawcy ograniczyli dochodowość obrotu lekiem bo stwierdzili, że nie jest on dla nich ważny tak jak sektor szpitalny. Resztki szans na profilaktykę pierwszej linii przesunięto w fundusz zapasowy NFZ. Tylko, że mimo założenia refustawy, że będzie on przeznaczany na refundację nowych leków, tak się nie dzieje. Pozwoliliśmy na to. My. Farmaceuci. Wprowadzając e-receptę nie zapewniono nam bezpiecznych ram realizacji recept. Do dziś brak klarownych przepisów jak je realizować. Pozwoliliśmy na to. My. Farmaceuci. Pozwoliliśmy zabrać sobie wyobraźnię, podzielić się i sobą rządzić. My. Farmaceuci. Smutne jest to, że nie widzimy to co jest dla nas najważniejsze czyli bezpieczeństwo prawne i finansowe wykonywania zawodu farmaceuty. Krótkowzrocznym jest zakładać, że zawsze będziesz mieć aptekę, którą teraz prowadzisz. Krótkowzrocznym jest myśleć, że zawsze będziesz miał wygodną i dobrze płatną pracę u kogoś. A już na pewno krótkowzrocznym jest obrzucanie się wzajemne żółcią w czyimś, nie naszym, aptecznym, interesie.
Tekst dedykuję Mariuszowi P., koledze z Rady CzOIA. Ostatnio gratulowałeś mi takiego spokojnego sposobu medialnych poczynań 😉
Jak oceniasz artykuł?
Twoja ocena: Jeszcze nie oceniłeś/aś artykułuUdostępnij tekst w mediach społecznościowych
8 komentarzy Komentujesz jako gość [zaloguj się lub zarejestruj]