Mamy teraz sytuację, w której różne organizacje dyskutują o wolności w aptekarstwie. Mamy nasz Samorząd, który uporczywie forsował zapisy niezależności farmaceuty, które mają nam dać wolność wyboru. Mamy mieć komfort wolności wyboru w wypełnianiu obowiązków zawodowych. To jest bardzo potrzebne ale pamiętajmy, że ta niezależność to też obowiązek. Potencjalnie dostaniemy potężne narzędzie by bronić dobra zawodu i pacjenta ale sami będziemy odpowiedzialni za jego ewentualne trywializowanie. Oczywiście jesteśmy dorośli ale będziemy musieli stać się bardziej czujni. Dla swojego własnego bezpieczeństwa. Jakoś jednak dziwnie ta wolność nasza jest tak nie do końca wasza.
Trochę to przypomina Nietzsche’go i jego postrzeganie nadczłowieka, który nieuwikłany w starą moralność przekraczał siebie i stawał się wolny. Dlaczego niektórym ta nasza, „staromoralna” wolność zwana niezależnością ma przeszkadzać? Bo wtedy nie da się nam wielu rzeczy kazać. Albo może inaczej, będziemy musieli zareagować.
Przeczytałam gdzieś: nie likwidujmy aptek, restrukturyzujmy je, utrzymujmy miejsca pracy… Nie wiem jak Wam, ale mi restrukturyzacja kojarzy się jedynie z redukcją miejsc pracy. Czy apteki w Polsce muszą się zamykać? Podobno jest ich za dużo. Średnia europejska jest wyższa. Problem jednak w tym, że ona stale rośnie, bo aptek w Europie ubywa… pomimo tego, że mają finansowane usługi farmaceutyczne.
Każdy z aptecznych rynków detalicznych leków w UE ma swoje problemy, a przyczyna globalizacyjna jest jakby wspólna. Francja np. ma problem z dużymi, hipermarketowymi aptekami, które zasysają tkankę aptek peryferyjnych. Pomimo rozwiniętej finansowanej działalności usługowej, co druga apteka we Francji była zagrożona likwidacją. W 2018 r…
Nie ma jasnego, prostego rozwiązania likwidującego wszystkie bolączki
Opieka farmaceutyczna zapisana w projekcie UoZF musi być odpowiednio finansowana. W pierwotnym zamyśle europejskim miała być pewną rekompensatą za ograniczenie marży lekom refundowanym. Tak, po kryzysie finansowanym w 2008 r. wiele krajów ograniczyło marżę i ostatecznie zysk aptek. Ograniczając negatywny wpływ na rynek takich oszczędności, wprowadzono pewną rekompensatę w postaci usług refundowanych. Tyle, że do tych usług trzeba się dostosować, co kosztuje i trwa. Efekt jest taki, że liczba aptek spada…
Oprócz wizji refundowanych usług potrzebujemy realnie wyższej marży detalicznej na leki refundowane. Oczywiście to nie jest fortunny moment żeby to napisać. Tylko, który jest… fortunny? Od 2012r. Obowiązuje „refustawa”, która notorycznie drenuje nam budżet apteczny… od tamtej pory ten fortunny moment się nie zdarzył…
W sumie po co nam te marże? Ktoś mnie zapytał po co nam taki Samorząd, który jest tylko po to by „swoje chłopaki” miały za co pić? Powinien się starać o wyższe pensje dla nas. Oczywiście, negocjowanie czyjejś pensji będzie łatwiejsze przy wyższej marży. Będzie z czego negocjować. Chyba. Tak sobie myślę. A jak Państwo myślicie?
Teraz Ci, którzy wprowadzali Refustawę mówią, że nie mogą poprzeć UoZF, bo ona jest przeciw wolności… gospodarczej… a to, że apteki od 2012 r. straciły 200 milionów złotych na przecenach leków i ponad 2,5 miliarda złotych z obniżonej marży po wprowadzeniu tej Ustawy ograniczeniem wolności miało pewnie nie być. Specyficzna optyka.
W każdym razie mocno czekam na przyjęcie UoZF. Chociażby dlatego, że nasz Samorząd będzie mieć tylko 3 lata na wypracowanie z Ustawodawcą korzystnych Rozporządzeń do tej Ustawy.
Jak oceniasz artykuł?
Twoja ocena: Jeszcze nie oceniłeś/aś artykułuUdostępnij tekst w mediach społecznościowych
9 komentarzy Komentujesz jako gość [zaloguj się lub zarejestruj]