REKLAMA
śr. 27 maja 2020, 12:34

Patologie rynku aptecznego – jak to się zaczęło?

Lata 90-te XX wieku to czas otwierania własnych biznesów, w tym aptek. Im więcej ich powstawało, tym bardziej zaczęły szerzyć się różne patologie. To one oraz zapętlone powiązania pomiędzy podmiotami na rynku aptecznym doprowadziły do obecnej, nieciekawej sytuacji. Dziennikarka portalu prawy.pl postanowiła ją przeanalizować.

Wśród zatrzymanych jest właściciel sieci aptek współpracujących z grupą przestępczą (fot. Shutterstock)
Kiedy wprowadzono sztywne ceny urzędowe, skończyło się okradanie NFZ-tu, ale jednocześnie drastycznie obcięto marże hurtowni i aptek (fot. Shutterstock).

Oszustwa zaczęły się od fałszywych recept na „inwalidę wojennego”, dzięki którym można było bezpłatnie nabyć wszystkie zarejestrowane leki bez żadnej opłaty. Po pewnym czasie listę bezpłatnych produktów ograniczono tylko do leków wydawanych na receptę. Ustawa refundacyjna przyjęta za czasów ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego (2001–2003) wprowadziła zapis, że cena urzędowa nie jest ceną stałą, lecz maksymalną. To zalegalizowało wcześniejsze praktyki zaniżania tych cen przez pierwsze sieci aptek. Oprócz tego ustawa dała początek nowej patologii, polegającej na okradaniu NFZ, czyli tzw. lekom za grosz.

Sieci zaczęły rosnąć w siłę…

Większość sieci w Polsce zbudowała swoją potęgę właśnie na tej nieuczciwej praktyce polegającej na raportowaniu innej ceny sprzedaży niż faktyczna. Dzięki temu pacjent dostawał lek za grosz, a nieuczciwa apteka zarabiała krocie podczas, gdy uczciwa sprzedawała lek drożej, ale zgodnie z przepisami – czytamy w serwisie prawy.pl.

Ci, co chcieli uczciwie zarobić, szukali innych możliwości, takich promocje, punkty oraz rabaty. Inni z kolei poszli w większych odbiorców lub pośredniczyli w sprzedażach dużych ilości leków między producentem a innymi aptekami. Jednak bardzo szybko podcięto im skrzydła. Wprowadzono zakaz reklamy i zakaz sprzedaży leków z apteki do apteki oraz z apteki do hurtowni.

… a apteki indywidualne – kombinować

Skoro nie można było przyciągnąć pacjenta do apteki za pomocą reklamy, część właścicieli aptek nieuczciwymi metodami postanowiła przekonać lekarzy, by odsyłali ludzi do ich placówek. Apteki rozliczały się za każdą zrealizowaną receptę z jej autorem. Realizowano także recepty wypisane na nieświadomych niczego pacjentów. Z kolei zakaz reklamy bardzo przydał się aptekom sieciowym. Wpadły na pomysł, aby pod nazwą tożsamą z nazwą sieci otwierać drogerie (często w tym samym lokalu), które mogą być reklamowane.

Kiedy wprowadzono sztywne ceny urzędowe, skończyło się okradanie NFZ-tu, ale jednocześnie drastycznie obcięto marże hurtowni i aptek. W przypadku drogich leków z ceną urzędową przy 100% odpłatności dla pacjenta marża jest tak niska, że gdy pacjent płaci kartą płatniczą, apteka dokłada do interesu. Kolejnym przejawem patologii było pojawienie się na rynku całej masy fałszywych recept.

Import równoległy kamieniem węgielnym wywozu leków?

Pojawił się też w końcu import równoległy, który miał służyć przełamaniu monopolu koncernów farmaceutycznych na dowolne ustalanie cen leków w krajach europejskich. Najpierw mali importerzy sprowadzali do Polski leki z rynków, gdzie były dostępne w niższych cenach niż u nas. Jednak okazało się, że w Polsce jest wiele tańszych pozycji, które warto eksportować. Niektóre zaczęły masowo znikać z hurtowni farmaceutycznych.

To właśnie wtedy firmy farmaceutyczne rozpoczęły dystrybucje leków bezpośrednio do aptek lub przez hurtownie, ale tylko pod ścisłym nadzorem. Niektóre firmy wprowadziły tez kontrole stanów i sprzedaży w aptekach. Przez to apteki zostały włączone do łańcuszka wywozu. To zapewniło im lepszy dostęp do leków, a także ratowało wiele z nich przed bankructwem.

Redakcja mgr.farm

Czy podróże mogą być przyczyną wzdęć? A i owszem!

5 czerwca 202309:22

Właśnie w tej sprawie pojawił się w naszej aptece Pan Łukasz, który jutro wylatuje wraz z żoną na wycieczkę do Rzymu. Pan Łukasz co roku udaje się do Włoch, a jako osoba młoda i mocno aktywna lubi wraz z małżonką dużo zwiedzać, a przy tym próbować nowych potraw. Nauczony jednak poprzednimi doświadczeniami chce zawczasu wyposażyć się w preparat, który pomoże mu
w przypadku pojawienia się wzdęć. Kuchnia włoska z zasady bogata jest w węglowodany, które
u pacjenta i jego żony wywołują dyskomfort i uczucie pełności w brzuchu. Sam lot też nie pozostaje bez wpływu na stan ich przewodu pokarmowego. Pan Łukasz prosi zatem o produkt, który pozwoli na szybką ulgę od wzdęć, aby wraz z żoną mógł cieszyć się urlopem i wakacjami, a wizyty w restauracjach były przyjemnością, a nie uciążliwym obowiązkiem.
Co w takiej sytuacji można polecić Panu Łukaszowi?

OPIS DOLEGLIWOŚCI I ICH MOŻLIWE PRZYCZYNY

Problem, z jakim mierzy się Pan Łukasz to nic innego jak wzdęcia, które wbrew pozorom dotykają sporą część społeczeństwa [2]. Pomimo faktu, że obecność gazów w przewodzie pokarmowym jest fizjologiczna, to ich nadmiar lub utrudnione usuwanie może prowadzić do nieprzyjemnych dolegliwości, tj. wzdęć [2].  Tzw. gazy jelitowe powstają na drodze procesów trawiennych, głównie
w wyniku fermentacji bakteryjnej przez obecną w przewodzie pokarmowym mikroflorę jelitową [2].
W normalnych warunkach gazy jelitowe są w zdecydowanej większości eliminowane (poprzez odbyt, odbijanie lub inne alternatywne szlaki wykorzystujące mikroflorę jelitową) [2,3]. 

W sprzyjających temu warunkach ilość wytwarzanych gazów jelitowych może jednak przewyższać procesy ich eliminacji. Mówimy wówczas o tzw. wzdęciach, które pacjenci odczuwają jako uczucie pełności, rozdęcie i ogólny dyskomfort w obrębie brzucha [2,4]. Do sprzyjających warunków zaliczyć należy przede wszystkim niewłaściwą i nieregularną dietę [5]. Warto jednak wiedzieć, że wzdęcia mogą być też wynikiem zmiany diety, np. wynikającej z podróży [1]. Taka zmiana przyjmowanego pokarmu może negatywnie wpływać na procesy trawienia, czego efektem będą uciążliwe wzdęcia. Wśród składników pożywienia, które zdecydowanie sprzyjają wzdęciom są m.in. węglowodany, których nadmiar może w jelitach ulegać fermentacji i powodować nadprodukcję gazów jelitowych [1]. Biorąc pod uwagę wspomniane podróże warto też wiedzieć, że już sam lot samolotem może sprzyjać powstawaniu wzdęć, co ma związek ze spadkiem ciśnienia podczas lotu [6]. Organizm reaguje na tę sytuację m.in. nadmierną produkcją gazów jelitowych, co pacjenci odczuwają jako wzdęcia.

MÓWISZ WZDĘCIA – MYŚLISZ SYMETYKON

Pomimo tego, że wzdęcia nie są schorzeniem zagrażającym życiu i zdrowiu, to potrafią skutecznie uprzykrzyć życie i radykalnie obniżyć komfort codziennego funkcjonowania. W kontekście problemów z przewodem pokarmowym wynikających z podróży pacjenci nierzadko sięgają po preparaty probiotyczne. Warto jednak podkreślić, że probiotyki posiadają udokumentowane działanie
w przypadku biegunki podróżnych, biegunki po antybiotykoterapii, czy też wspomagająco
w zaparciach [7]. W redukcji wzdęć i związanych z nimi objawów, probiotyki posiadają dowody naukowe ograniczone do pojedynczych, konkretnych szczepów – i to w ramach terapii IBS [1].

Sprawdzoną substancją, działającą bezpośrednio na przyczynę dolegliwości (czyli na pęcherzyki gazów jelitowych) jest symetykon [2,8]. Symetykon poprawia komfort pacjentów poprzez ułatwienie eliminacji gazów jelitowych – związek ten zmniejsza napięcie powierzchniowe pęcherzyków powietrza w obrębie jelit, a to z kolei pozwala je efektywniej usuwać z organizmu [8].
Symetykon posiada długą historię stosowania (po raz pierwszy w terapii wzdęć został użyty w 1952 roku) [8]. Jako substancja działająca tylko w obrębie jelit odznacza się dobrym profilem bezpieczeństwa, a obecne w literaturze badania potwierdzają zasadność jego stosowania
w niwelowaniu wzdęć, a także w przygotowaniu do badań obrazowych [8,9].

REKOMENDACJA DLA PANA ŁUKASZA

W omawianym przykładzie mamy do czynienia z przypadkiem pacjenta, który w wyniku podróży
i zmiany stosowanej diety musiał zmierzyć się z problemem wzdęć. Tego typu przypadłość nie jest niczym nadzwyczajnym w całym przekroju populacji. Dlatego też warto mieć świadomość jak efektywnie pomagać takim pacjentom.
Rekomendacją dla Pana Łukasza może być preparat Ulgix Wzdęcia Max. Produkt ten zawiera symetykon, substancję dobrze znaną i sprawdzoną w zwalczaniu uciążliwych wzdęć.[10]

Tym co wyróżnia go na tle innych preparatów jest dawka substancji aktywnej. W 1 kapsułce preparatu Ulgix Wzdęcia Max znajduje się aż 240mg symetykonu, co jest znacznie większą ilością niż w innych produktach [10]. Pacjenci zatem mają możliwość przyjęcia mniejszej liczby kapsułek, a dla większości
z nich (zwłaszcza dla osób starszych) taka możliwość jest niezwykle ważna.

Ulgix Wzdęcia Max pozwala na szybką i maksymalną ulgę od wzdęć i doskonale sprawdza się
w przypadkach nadmiernego gromadzenia się gazów w żołądku i jelitach [10]. Dlatego też dla pacjentów, u których pojawi się uczucie pełności, silne wzdęcia czy też odbijanie Ulgix Wzdęcia Max to trafiony produkt, pozwalający na maksymalnie szybką ulgę.[11]

Literatura:

  1. Anna Jackowska, Aleksy Łukaszyk, Wzdęcia – mity i fakty, Przegląd Gastroenterologiczny 2008;3(5): 243-246
  2. Paulina Gulbicka, Marian Grzymisławski, Wzdęcia brzucha – najczęstsze przyczyny i postępowanie, Piel. Zdr. Publ. 2016,6,1,69-76
  3. Marta Słomka, Ewa Małecka -Panas, Wzdęcia i odbijania, Pediatr Med. Rodz 2011,7(1), 30-34
  4. Piotr Eder, Kamila Stawczyk-Eder, Liliana Łykowska-Szuber, Iwona Krela-Kaźmierczak, Krzysztof Linke, Wzdęcie – ważny i powszechny problem kliniczny w codzienne praktyce lekarskiej, Prz Gastroenterol 2012;7(4): 197-202
  5. Anna Zielińska, Ocena zależności między sposobem odżywiania a dolegliwościami u osób z zaburzeniami czynnościowymi przewodu pokarmowego, Piel. Zdr. Publ. 2014,4,3,227-237
  6. Hans C. Pommergaard, et.al., Flatulence on airplanes: just let it go, NZMJ 15 February 2013, Vol 126, No 1369
  7. Hanna Szajewska, Praktyczne zastosowanie probiotyków, Gastroenterologia Kliniczna 2014, tom 6, nr 1, 16-23
  8. Konrad Lewandowski, Magdalena Kaniewska, Agnieszka Świątek, Grażyna Rydzewska, Symetykon – możliwe zastosowania w praktyce klinicznej i samoleczeniu, Lekarz POZ 3/2021
  9. Remy Meier, Michael Steuerwald, Review of the therapeutic use of simethicone in gastroenterology, Schweiz. Zschr. GanzheitsMedizin 2007;19(7/8):380-387
  10. https://ulgix.pl/ulgix-wzdecia-max/?gclid=CjwKCAiAmJGgBhAZEiwA1JZolm3xvxQ27wzoBm-4A9E-AYUP-E0euqxEW8PT0q_0yOpbiUOsItvakBoCSbgQAvD_BwE
  11. https://www.nhs.uk/medicines/simeticone/about-simeticone/

Jak oceniasz artykuł?

Twoja ocena: Jeszcze nie oceniłeś/aś artykułu

Udostępnij tekst w mediach społecznościowych

23 komentarzy Komentujesz jako gość [ lub zarejestruj]

Mieszanina faktów i pseudofaktów.
Co według Ciebie jest niezgodne z prawdą?
@DP. Ot, choćby te cytaty: "Nikt nie weryfikował skarg Izby Aptekarskiej, która alarmowała o rzekomym braku leków dla pacjentów". Lub: "WIF-y zaczęły wyciągać konsekwencje wobec aptek, które sprzedawały leki przychodniom zgodnie z ówczesnym prawem, wspomagając w ten sposób swoją normalną działalność. Jeśli stracą zezwolenie, w myśl nowych przepisów odległościowych, założenie nowej apteki będzie niemożliwe, a ich pacjenci zostaną przejęci przez zagranicznych sieci. To wszystko w niedługim czasie spowoduje wzrost ceny leków, mniejszą konkurencyjność, uboższy asortyment (zwłaszcza produktów polskiego pochodzenia)". Reeksport jako wspomożenie "normalnej działalności" już choćby w ten sposób pokazuje, że nie był NORMALNA działalnością. Wewnętrzna sprzeczność w słowach dziennikarki. Z kolei słowa: "przejęcie pacjentów [tych aptek] przez zagraniczne sieci" sugerują, że lepiej byłoby nie cofać zezwoleń dotychczasowym nielegalnym reeksporterom, łańcuszkowcom. I na koniec fałszywa sugestia, że spadnie konkurencyjność i leki zdrożeją. :-)) Nie wiem czy autorka właściwie nie oceniła konsekwencji swych słów, czy raczej napisała je z rozmysłem. W każdym razie pointa jest dziwnie zbieżna z dotychczasową narracją p-netu.Ciekawe, c`nie?
Zgadzam się temat potraktowany naskórkowo. O samym eksporcie równoległym można by napisać grubą książkę.
W jaki sposób tzw. groszówki okradały NFZ? Z tego co pamiętam, to za dany preparat kwota , którą dokładał ( czyli w praktyce zwracał) NFZ była identyczna przy leku za grosz , co przy cenie urzędowej np. 3,2. Autor liznął temat po łebkach.
Dopłata była taka sama. Problemem był brak kontroli ordynacji, przez co ludzie kupowali dużo więcej leków niż potrzebowali i spora część z tego się marnowała. Gdyby istniały wtedy narzędzia do kontrolowania ile czego lekarze przepisują to na groszu NFZ nic by nie tracił.
No właśnie, więc tak naprawdę nie mozna mówić o okradaniu NFZ. Lekarze pisali hurtowo, a apteka musiała to realizować. Wątpię, żeby kiedykolwiek lekarze to roztrząsali , szukali wśród siebie winnych i wypisywali plugawe tyrady o tym jak drenowany był NFZ. Teraz sporo leków ( w tym drogie insulinu, wziewy) jest za darmo na seniora, a lekarze nie wypisują hurtowych ilości. Z drugiej strony zawsze mówiło się - im częściej cukrzyk mierzy poziom cukru tym lepiej, może dzięki paskom za grosz i lepszemu monitorowaniu uratowano np,. nogę przed amputacją przez co NFZ i ZUS też zaoszczedził.
Rozdawanie czegokolwiek jest błędem. W sprawach ekonomii zdrowia, gdzie mamy do czynienia z publicznymi pieniędzmi liczy się ogólny bilans zysków i strat. Możnaby odbić piłeczkę i zapytać ile w ten sposob zmarnowano pieniędzy, które mogłyby zasilić bardziej potrzebujący sektor medyczny? Twierdzenie o uratowanej nodze dzięki częstszemu pomiarowi glikemii jest bardzo naciągane, a bilans korzysci i strat moim zdaniem na niekorzyść całego systemu.
Ludzie torbami kupowali leki na zapas, a potem bardzo drogie np. leki na astmę walały się po śmietnikach. W końcu jak coś kosztuje 1 grosik, to takie nic, byle co. Leki za grosz i za darmo to jest kolejna patologia. Ludzi powinno być stać na leki. Po prostu. Socjalizm się nie sprawdził. Ale co tam. Rozdawnictwo kwitnie.
Z tego co pamiętam. Szefowa tak jeden z leków "załatwiła" i nagle sprzedaż z pojedynczych opakowań w miesiącu skoczyła do 30-40 szt. A nie mieliśmy za 0,01 tylko kilka złotych cena. A i tak podobnie jak dziś były głosy, że tam i tam( 50-100 km od nas) kupili po 0,01 zł. A jak to w praktyce wyglądało - firma dawała rabat aptece na dany lek. Dlatego "okradanie" NFZ-u to bardzo mocne słowa.
Apteki które współpracowały z ośrodkami zdrowia dalej mogą to robić przykład apteka w Śremie. Tzw ADA to ściema.
A która to że śremskich aptek? Czy może taka "przyjaźnie nastawiona do pacjenta" ;-)
A jest jakaś apteka " wrogo nastawiona do pacjenta" ? Chyba wszystkie określają się mianem przyjaznych.
Masz rację, wszystkie są przyjaźnie nastawione, ale w Śremie jedna jest szczególnie przyjaźnie nastawiona. I jestem po prostu ciekawy czy to ta, o której myślę.
W przeciwieństwie do tych bzdur zafundowanych nam powyżej, gotów jestem napisać rzetelny artykuł o tym jak Izba Aptekarska, do spółki z indywidualnymi aptekarzami i sieciówkami doprowadziły do upadku aptekarstwa w Polsce, oraz do nędzy etatowych farmaceutów. Obawiam się tylko że ten proizbowy portal raczej nie będzie zainteresowany publikacją.
Spróbuj. Artykuł Pana Kamila Bąka przeszedł a też był mocno rewizjonistyczny (i dobrze).
Hehe, ktoś to powinien napisać, ale musiałaby być to ksiązka na 400 stron i uwzględnić kazdy punkt widzenia, różne aspekty i być rozpisana w ramie czasowej powiedzmy 20-30 lat i zobrazować jak to się zmieniało z biegiem czasu.Wszystko najlepiej poprzeć danymi statystycznymi, opisać jak izbowe wunderpomysły faktycznie wpłynęły na branżę, jak wejście do unii europejskiej itp. Najlepiej uderz do katedry historii farmacji , bo to by się nadawało na doktorat. Tak jak w książce I Grillo o sytuacji w Meksyku pt "El Narco" jest próba wielowątkowej genezy wojny domowej tak chętnie bym poczytał coś takiego o aptekarstwie.
Napisz komentarz. Nie spotkałem się z cenzurowaniem.
Doskonale pamiętam za to rozmowy z emerytowanymi paniami magister, które pracowały w tamtych czasach. Jak to lekarze przychodzili wykupować "pliki" recept pacjentom z IB. Na Biovitale, Centrum itd.
Ministrem był chyba wtedy Łapiński, a kto stał personalnie za lobbingiem to się nigdy już nie dowiesz. Aptekarze nie mieli tak naprawdę nic do gadania, a dzisiaj z żalem mówią - pozwoliliśmy prowadzić apteki niefarmaceutom, oddaliśmy rynek itp. Oni nic nie oddali bo nikt ich nie pytał o zdanie, ani nie mieli żadnej możliwości blokady czegokolwiek. Sieci przyszły jak po swoje.
Nie wiem czym to prawda, ale pamiętam wypowiedź jednego z profesorów na mojej uczelni i wtedy wiceministrem zdrowia była dr Ewa Kralkowska, której rodzice byli farmaceutami, a jakby nie patrzeć wtedy magister- właściciel jednej apteki zarabiał dużo więcej od lekarza i fajnie by było jakby mąż, czy dziecko mogli taką aptekę prowadzić. Pamiętam jeszcze wypowiedź o traktowaniu ustawy antykoncentracyjnej (1%), która była egzekwowana jak widzieliśmy, czego powodem było przejęcie Cefarmu bodajże, przez Farmacol, który z dniem przejęcia łamałby tą ustawę i apteki byłyby do zamknięcia.
Nie wiem, ale dla mnie ten artykuł pokazuje jak bardzo podzielone, nieudolne i krótkowzroczne jest środowisko farmaceutyczne w tym kraju. Od 1989, w czasie galopującego rozwoju technologii nie poczyniono praktycznie żadnych kroków w celu zwiększenia znaczenia zawodu, poprzez stopniowe zwiększanie kontaktu z pacjentem i coraz bliższą współpracę z lekarzem, a zajmowano się tylko tym, jak finansowo pogrążyć sieci, które z armią prawników były w stanie obejść każdą teoretycznie uciążliwą restrykcję wymyśloną przez bandę pokemonów na swoją korzyść. A na koniec tego artykułu jeszcze mamy usprawiedliwienie kanalii prowadzących pojedyncze apteki, że oni może i robili źle, ale tak po prostu się robiło, a biedaczki popełniali przestępstwo tylko po to, aby utrzymać miejsce pracy swoich magistrów. Teraz mamy procedowaną Ustawę o Zawodzie Farmaceuty, wydaje się, że super, w końcu po tylu latach, ale co mamy w tej ustawie? Receptę na dojenie funduszu, na co moim zdaniem nikt się nie zgodzi. Wiem, że farmaceuci nie potrafią się bawić w wolny rynek, lecz podniesienie marnego uposażenia przez skok na pieniądze publiczne przez grupę zawodową, postrzeganą przez społeczeństwo jako raczej zbędną i potrafiącą pomóc jedynie w zakupie magnezu i witaminy D3, raczej nikomu trzeźwo myślącemu się nie spodoba. Oprócz tego na jednej z pierwszych stron pojawił się zapis o nadaniu uprawnień osobom spoza UE. Kto wymyślił taki zapis w czasach kiedy rynek aptek jest jawnie przepełniony, a mimo ogromnego zapotrzebowania na magistrów farmacji i ich niedoboru, są oni opłacani najgorzej wśród zawodów medycznych wymagających wykształcenia wyższego, ba, podobne płace mają już pracownicy większych magazynów i dyskontów spożywczych. Czy lekiem na wszelkie zło będzie wprowadzenie nowych magistrów? Czy może receptą na zwiększenie bezrobocia w tej grupie zawodowej? Podejrzewam, że za kilka lat, jak ta ustawa zbierze swoje żniwa, siądę przed komputerem i przeczytam artykuł pt "Jak Polacy udowodnili, że farmaceuta to zawód przeszłości".
Dokładnie tak. Pamiętacie jak kiedyś się zastanawiano czy farmaceuta może mierzyć ciśnienie?