Rozkwitła sprzedaż leków do przychodni
Jak opisuje prawy.pl, leki odsprzedawano najpierw bezpośrednio do hurtowni, ale było to niezgodne z prawem i apteki traciły zezwolenia. Później celowo stworzono przepisy, które dały możliwość sprzedaży leków do przychodni. Ta przesuwała część z nich do istniejącej zgodnie z przepisami prawa hurtowni na tym samym NIP-ie co przychodnia i dzięki temu mogła je odsprzedać dalej. Ten mechanizm służył do redystrybucji towarów w kraju oraz częściowo również do ich wywozu za granicę. Ani prawnicy, ani inspekcja farmaceutyczna nie stwierdzali żadnych nieprawidłowości w związku z tym.
Bardzo wiele aptek korzystało z tego rozwiązania (czytaj również: Reportaż TVN o kulisach działania mafii lekowej). Średnia marża na odsprzedawanych lekach to ok. 8 proc., a limity pozwalały na maksymalny zysk około 8 do 10 tys. zł na aptekę. Ponadto dużą część zarobionych w ten sposób pieniędzy przeznaczano na obniżanie cen pozostałych leków, tak by dorównać cenowo sieciom.
Niedostępność leków – jak było naprawdę?
W aptekach, które współpracowały z przychodniami zawsze były dostępne tzw. leki deficytowe, a dzięki odsprzedaży ich nadmiarów ceny pozostałych były niższe. Cała sytuacja trwała około 5 lat (czytaj również: Walka z mafią lekową: „Szukać paragrafów na wszystko, na co można znaleźć”). Na liście produktów zagrożonych wywozem znajdowało się w końcowym okresie około 100 pozycji, z czego tylko kilka było tak naprawdę trudnych do zdobycia.
Resztę leków należało zamawiać nie przez hurtownie, lecz przez specjalnie udostępnione w tym celu kanały dystrybucji lub bezpośrednio od producenta. Apteki, które o tym nie wiedziały lub nie chciały wykazać więcej zaangażowania w dbanie o dostęp do leków, zgłaszały niedostępność produktów. W ten sposób zaczęła wokół sprawy narastać wroga atmosfera. Nikt nie weryfikował skarg Izby Aptekarskiej, która alarmowała o rzekomym braku leków dla pacjentów. Tymczasem faktyczna liczba skarg zgłaszanych przez pacjentów do Wojewódzkich Inspektoratów Farmaceutycznych to zaledwie kilka, kilkanaście w miesiącu.
Walka z mafią lekową ma drugie dno
Mafia lekowa stała się medialnym tematem, który doprowadził do zmiany przepisów. Jednak także doszło do znacznego powiększenia listy braków – wzrosła ze 100 pozycji do 535 (ostatnia nawet ok. 900), a ceny leków poszybowały w górę o kilkanaście procent. Apteki zaczęły padać jedna za drugą, a sieci zaczęły przejmować placówki za śmieszne pieniądze. Inspekcja Farmaceutyczna odgórnie dostała zalecenia, aby pozamykać wszystkie współpracujące z przychodniami apteki.
Zwalczanie tzw. mafii lekowej doprowadziło do tego, że z rynku zniknęły apteki, które służyły tylko do procederu wyprowadzania leków z Polski zagranicę. Jednak powstały zagrożenia (czytaj również: Pacjenci przypadkową ofiarą walki z mafią lekową? RPO apeluje…). WIF-y zaczęły wyciągać konsekwencje wobec aptek, które sprzedawały leki przychodniom zgodnie z ówczesnym prawem, wspomagając w ten sposób swoją normalną działalność. Jeśli stracą zezwolenie, w myśl nowych przepisów odległościowych, założenie nowej apteki będzie niemożliwe, a ich pacjenci zostaną przejęci przez zagranicznych sieci. To wszystko w niedługim czasie spowoduje wzrost ceny leków, mniejszą konkurencyjność, uboższy asortyment (zwłaszcza produktów polskiego pochodzenia). Póki co, leki i tak nadal są wywożone z Polski, ale teraz niestety już nie trafiają do aptek.
Źródło: IK/prawy.pl
Jak oceniasz artykuł?
Twoja ocena: Jeszcze nie oceniłeś/aś artykułuUdostępnij tekst w mediach społecznościowych
23 komentarzy Komentujesz jako gość [zaloguj się lub zarejestruj]