Marek Tomków odniósł się do najważniejszych zagadnień, które dotyczą funkcjonowania polskich aptek. Pierwszym z nich była kwestia nocnych dyżurów.
Poszukiwania złotego środka
Tu Marek Tomków podkreślał konieczność znalezienia racjonalnego kompromisu. Jak stwierdził, wygoda pacjenta i jego komfort są bardzo ważne, jednak należy się także liczyć, jak w przypadku np. nocnej świątecznej pomocy czy dyżurów straży pożarnej, z wynikającymi z tego kosztami. Tymczasem pacjenci rzadko zgłaszają się w nocy do aptek po leki ratujące życie – ci, którzy ich potrzebują, najczęściej zostają w szpitalach. Według przeprowadzonych badań, najczęstszymi potrzebami zgłaszanymi podczas nocnych dyżurów są kubki na mocz oraz prezerwatywy. Dlatego, jak mówi Tomków, apteki powinny być nocą otwarte tam, gdzie jest to faktycznie konieczne,
– Natomiast w miejscach, gdzie takiej potrzeby nie ma, bo np. nie ma nocnej świątecznej pomocy albo nie ma szpitala, który generowałby takie e-recepty, to pewnie takie apteki będą krócej czynne, tak jak dzieje się w wielu powiatach, czyli do godz. 23.00 (czytaj też: Rady powiatów pod dyżurową ścianą – część 1).
Tomków zaznaczał również wagę negocjacji ze starostwami, dzięki którym często udaje się uzyskać kompromis, w wyniku którego apteki czynne są do godz. 23.00 czy 24.00, a do tego zawsze w niedzielę i święta, czyli wtedy, kiedy chorzy rzeczywiście tego potrzebują.
Masowe zamykanie aptek to „fake news”
Kolejna kwestia dotyczyła ustawy „apteka dla aptekarza” oraz konsekwencji, jakie miała one wywołać. Według Tomkowa masowe zamykanie się wskutek ustawy aptek jest „stwierdzeniem absurdalnym”, a nawet „fake newsem”. Obszerny raport ma bowiem pokazywać, że aptek zamyka się dzisiaj znacznie mniej niż kilka lat temu, przed wprowadzeniem ustawy. Obecnie chodzi tu o 60 aptek miesięcznie, podczas gdy wcześniej dane te wynosiły około 80–90 placówek. Globalna liczba aptek miałaby się natomiast zmniejszać dlatego, że nie otwierają się nowe. To z kolei sprawia, że te, które już istnieją, mogą lepiej funkcjonować:
– To zmniejszenie liczby aptek, a był ich ogrom, bo mieliśmy ich znacznie więcej w przeliczeniu na mieszkańca niż jakikolwiek inny kraj europejski, skutkuje tym, że te, które zostały, są nieco stabilniejsze i chociażby z tego powodu mają lepsze zaopatrzenie (zobacz też: Malejąca liczba aptek to dobra wiadomość dla pacjentów).
Tomków zaznacza również, że to w przeszłości apteki w mniejszych miejscowościach zamykały się „w tempie astronomicznym”, a od czasu wprowadzenia ustawy „apteki dla aptekarza”, na terenach wiejskich i w małych miejscowościach, miało przybyć pół tysiąca nowych placówek. Wszystko dlatego, że teraz farmaceuta, który decyduje się otworzyć aptekę, może liczyć na to, że się ona utrzyma. Inny wniosek, jaki płynie z raportu, to ten, że wśród zamkniętych aptek niemałą część, bo ponad 100 z 500, stanowią te, które zamykane są ze względu na tzw. nielegalny wywóz leków. Ten ostatni, jak twierdzi Tomków, udało się natomiast „drastycznie zredukować”. Świadczy o tym chociażby zmniejszenie się o 30 liczby leków, które znajdują się na tzw. czarnej liście, a więc takich, których absolutnie nie wolno wywozić zagranicę. Jak podkreśla Tomków:
– Dzisiaj już możemy mówić o tym, że te drogie leki, które nie mają swoich zamienników, już są zdecydowanie bardziej dostępne.
Kara dla tzw. słupów
Ostatnie z zagadnień dotyczyło tzw. słupów, a więc podstawionych osób, na których otwierane są apteki. Tomków ocenił to zjawisko jako „poważne” i zaznaczał, że:
– Kodeks karno-skarbowy w takich przypadkach, kiedy ktoś próbuje ukryć swoją działalność pod szyldem słupa czy chociażby zatuszować jej rozmiary, przewiduje do 3 lat pozbawienia wolności. Takiego też przepisu oczekiwalibyśmy w prawie farmaceutycznym.
Źródło: AM/radio.opole.pl
Jak oceniasz artykuł?
Twoja ocena: Jeszcze nie oceniłeś/aś artykułuUdostępnij tekst w mediach społecznościowych
1 komentarz Komentujesz jako gość [zaloguj się lub zarejestruj]