Sprawa dotyczy m.in. apteki Dr.MAX w Kamieńsku – o której głośno w środowisku farmaceutycznych od kilku dni. Wojewódzki Inspektor Farmaceutyczny w Łodzi unieruchomił ją po tym, jak zapadł wyrok NSA potwierdzający brak możliwości przeniesienia zezwolenia na jej prowadzenie, na nową spółkę Cefarm Śląski sp. z o.o. – która kupiła aptekę 5 lat temu. Podobny wyrok zapadł też w sprawie innej apteki tej samej spółki – znajdującej się w Radomsku (czytaj również: Apteka w Kamieńsku wznawia działalność. Oficjalne stanowisko właściciela…).
– Ponieważ mimo wyroku NSA Cefarm Śląski sp. z o.o. nadal prowadziła apteki, zasadne stało się wydanie, na podstawie ustawy – Prawo farmaceutyczne, decyzji o ich unieruchomieniu – mówi DGP Romuald Boguszewski, łódzki wojewódzki inspektor farmaceutyczny.
Decyzja o unieruchomieniu zapadła 14 września. 5 listopada podtrzymał ją Główny Inspektor Farmaceutyczny. Dominika Walczak – rzeczniczka prasowa GIF – tłumaczy, że unieruchomienie aptek jest naturalną konsekwencją orzeczenia NSA. Nie można bowiem prowadzić placówki, gdy się nie posiada zezwolenia (czytaj również: Burmistrz Gminy Kamieńsk staje w obronie zamykanej apteki Dr.Max…).
Szkoda wywołana decyzją WIF?
Spółka jednak takiego rozstrzygnięcia nie przyjęła do wiadomości. Aptekę w Kamieńsku zamknęła co prawda 17 listopada, ale już 23 uruchomiła ją na nowo. Wcześniej do łódzkiego WIF skierowała pismo zatytułowane „zawiadomienie o możliwości wystąpienia straty oraz ustalenia osobistej odpowiedzialności za powstałą szkodę”. Twierdzi w nim, że jeśli inspektor nie podejmie w ciągu dwóch dni działań zmierzających do przywrócenia aktywności aptek, to narazi się na konieczność zapłaty niemal 3 mln zł. Bo taka powstanie szkoda po stronie spółki (czytaj również: Spór o aptekę w Kamieńsku. Głos zabiera WIF, ZPA PharmaNET i pracownicy…).
– Jej prezes zarządu wprost wskazuje, że chodzi o odpowiedzialność osobistą, czyli nie Skarbu Państwa, lecz konkretnie Romualda Boguszewskiego. Boguszewski się nie ugiął. W piśmie, które wysłał do spółki, wyjaśnia, że decyzję podjął zgodnie z obowiązującym prawem. A winny sytuacji spółki na pewno nie będzie organ – czytamy w Gazecie Prawnej.
– Nie mamy wątpliwości, że tego typu praktyki stanowią próbę zastraszenia urzędników i mają na celu wpłynięcie na decyzję organów. To bardzo nieetyczne działanie i nie powinno mieć miejsca względem pracowników urzędu działających przecież zgodnie z przepisami prawa – mówi DGP Dominika Walczak.
Źródło: ŁW/DGP
Jak oceniasz artykuł?
Twoja ocena: Jeszcze nie oceniłeś/aś artykułuUdostępnij tekst w mediach społecznościowych
0 komentarzy - napisz pierwszy Komentujesz jako gość [zaloguj się lub zarejestruj]