Farmaceutka z 9-letnim stażem pracy i specjalizacją dopuściła się „największego grzechu środowiska farmaceutycznego – sprzedała swoje uprawnienia firmie prowadzącej apteki!”. Tak wykryte naruszenia określił w swoim orzeczeniu Okręgowy Sąd Aptekarski Lubuskiej Izby Aptekarskiej. Wyrok w tej sprawie zapadł pod koniec października 2019 roku. Farmaceutka otrzymała karę upomnienia i zawieszenia prawa wykonywania zawodu na okres 3 miesięcy.
Wszystko zaczęło się od kontroli Wojewódzkiego Inspektora Farmaceutycznego w jednej z lubuskich aptek 22 listopada 2018 roku. Podczas wizyty kontrolerów okazało się, że w placówce nie ma farmaceuty. Jak się później okazało, nie była to sytuacja jednostkowa. W aptece brakowało grafiku pracy magistrów farmacji. Jednocześnie z zeznań świadków wynikało, że były one robione dopiero na koniec miesiąca i posiadała je wyłącznie „centrala firmy”. Podczas kontroli WIF 22 listopada w aptece nie pojawiła się też kierowniczka apteki (czytaj również: Wielkopolska: kierownik „słup” w sieci aptek i znikające tysiące opakowań Xarelto).
Okręgowy Sąd Aptekarski ustalił, że farmaceutka, która była kierowniczką apteki, w rzeczywistości nie była w niej ani razu. Z zeznań świadków – pracowników apteki – wynikało, że nigdy jej tam nie widzieli. Mieli z nią jedynie kontakt telefoniczny i mailowy. Zresztą farmaceutka zatrudniona była jednocześnie na cały etat w innej aptece. W trakcie postępowania zeznała, że obowiązki kierownika apteki „zostały scedowane na centralę firmy”. Nie była jednak w stanie podać jakiegokolwiek nazwiska osoby, która miałaby jej imieniu sprawować nadzór nad apteką. Co ciekawe funkcję kierownika apteki tej firmy miała pełnić już trzeci raz… (czytaj więcej: Aptekarze mają dość. Głośno mówią o patologiach w aptekach…).
Setki recept farmaceutycznych wystawionych przez techników…
– Jak wynika z kontroli WIF w dniach do 1.09.2018 r. do 20.11.2018 r. w aptece wystawiono 409 recept farmaceutycznych bez ważnego uzasadnienia i przy braku wystąpienia sytuacji wyjątkowych. Najczęstszą przyczyną ich wystawienia była kontynuacja leczenia lub brak opisu. Obwiniona dowiedziała się o tym dopiero po kontroli, a dokładnie zapoznała po otrzymaniu wniosku o ukaranie – czytamy w orzeczeniu Sądu Aptekarskiego.
Farmaceutka miała tłumaczyć, że nie wiedziała o wystawianych na jej nazwisko receptach farmaceutycznych. W żaden sposób nie kontrolowała bowiem pracy podległych jej pracowników. Z kolei technicy farmaceutyczni potwierdzili, że wystawiali recepty farmaceutyczne w związku z trudną sytuacją pacjentów i robili to na hasło kierowniczki (czytaj również: Apteka bez farmaceuty zagrożeniem dla wszystkich…).
– Jeden ze świadków zeznał, że telefonicznie otrzymał przyzwolenie na niewielkie ilości takich recept. Hasło kierownika było ogólnie znane, przy czym nie wiadomo, kto pierwszy je udostępnił. Dowody w sprawie wskazują na to, że centrala firmy przekazała je pracownikom. Obwiniona wiedziała, że wszyscy znają jej hasło, gdyż było potrzebne (w tej firmie) do wystawienia różnych dokumentów, w tym rachunku refundacyjnego – wskazuje Sąd Aptekarski w swoim orzeczeniu.
Okazuje się, że rachunek refundacyjny był sporządzany w aptece przez techników farmaceutycznych. Następnie przesyłano go mailowo do farmaceutki, która go drukowała, podpisywała i przekazywała do oddziału NFZ. To była jedyna czynność, jaką wykonywała w aptece (czytaj również: W co drugiej aptece nie było farmaceuty. Wynik kontroli Inspekcji…).
– Recepty farmaceutyczne w ogromnej ilości, jak na tak krótki czas, wystawiane były na leki stosowane przewlekle, ale również np. na leki sterydowe, które stosuje się krótko, w określonych sytuacjach i pod ścisłą kontrolą lekarza. Wiele leków wydanych w ten sposób to preparaty, które istnieją w mniejszych opakowaniach zarejestrowanych jako OTC. Są wtedy droższe – czytamy w orzeczeniu OSA.
„Nadzieja polskiej farmacji” dopuszcza się „największego grzechu”
Okręgowy Sąd Aptekarski uznał, że naruszenia jakich dopuściła się farmaceutka, zasługują na surową karę. Taką, która uzmysłowi jej skalę przewinienia i ryzyko, jakiego się dopuściła.
– Obwiniona dopuściła się chyba obecnie największego „grzechu” środowiska farmaceutycznego – sprzedała swoje uprawnienia firmie prowadzącej apteki! Nie była obecna w aptece, nie prowadziła nadzoru nad jej pracą, nie interesowała się składem personelu (magistrowie, technicy) ani niczym innymi, co działo się w aptece. W rzeczywistości jedynie firmowała swoją osobą funkcjonowanie apteki i pobierała za to wynagrodzenia – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Jak oceniasz artykuł?
Twoja ocena: Jeszcze nie oceniłeś/aś artykułuUdostępnij tekst w mediach społecznościowych
9 komentarzy Komentujesz jako gość [zaloguj się lub zarejestruj]